Z Peru do Brazylii statkiem po Amazonce

Iquitos wciąż jest największym miastem na świecie, do którego nie można dotrzeć żadną drogą lądową. Otoczone wodami najdłuższej rzeki na świecie (lub jej dopływami) umożliwia dalszą przeprawę do granicy Peru z Kolumbią i Brazylią. W tym poście dokładnie opiszę, jak dotrzeć z Peru do Brazylii łodzią.

Santa Rosa jest ostatnią przygraniczną wioską znajdującą się jeszcze na terenie Peru. Stąd 5-minutowa przejażdżka łodzią na drugi brzeg przenosi nas na teren Brazylii – do Tabatingi. Stąd kilkunastominutowy spacer umożliwia dotarcie na teren Kolumbii – do Letici. Jak widać, w krótkim czasie jesteśmy w stanie pojawić się w obrębie trzech krajów.

Z Peru do Brazylii

Pierwszy odcinek – z Iquitos do Tabatinga

Z Iquitos dopłynęliśmy do Santa Rosa. Kolejnego dnia mieliśmy w planach płynąć łodzią do Manaus w Brazylii. Musieliśmy wbić do naszego paszportu pieczątkę wjazdową do kraju. Niestety tego wieczora punkt migracyjny w Tabatinga był już zamknięty. Zostawiliśmy więc to zadanie na poranek kolejnego dnia. Nocleg w kolumbijskiej Leticii w hostelu Casa Del Kurupira – Selvaventura zarezerwowaliśmy wcześniej przez Internet. Tak właściwie na terenie Kolumbii przebywaliśmy nielegalnie, ponieważ nie udaliśmy się do punktu migracyjnego. Właściwym zachowaniem w tej sytuacji powinno być wbicie do paszportu pieczątki wjazdowej do kraju, a kolejnego dnia pieczątki wyjazdowej. Aby ograniczyć sobie te zbędne formalności, nie zrobiliśmy tego.

Tabatinga – pierwszy powiew Brazylii

Pierwsze zderzenie z Brazylią nie było dla nas przyjemne – w Tabatindze oprócz zwykłych motorów funkcjonujących jako taxi nie było zbyt wiele znanych nam z Iquitos tuk-tuków. Z dwoma ogromnymi plecakami i kolejnymi dwoma podręcznymi trudno byłoby nam załadować się na miejsce pasażera na motorze. Auta, o ile w ogóle nas mijały, niestety nie zatrzymywały się. Zmęczeni szliśmy przez wioskę z plecakami, próbując znaleźć bankomat. Poza resztką peruwiańskich soli, nie mieliśmy już żadnej gotówki. Pytanie mieszkańców o drogę do najbliższego banku nie było łatwym zadaniem. Portugalski w mowie nie ma nic wspólnego z hiszpańskim. W hiszpańskojęzycznym Peru czuliśmy się dużo bezpieczniej, wiedząc, że jesteśmy komunikatywni. Tutaj chciało mi się płakać – choć ludzie byli w stanie zrozumieć nasze zapytania, my nie byliśmy w stanie zrozumieć ich odpowiedzi.

To był bardzo stresujący wieczór

W banku nie mogliśmy wypłacić gotówki, ani Revolutem ani przy pomocy karty walutowej Aliora. Na migi dogadaliśmy się z jakąś panią, która poleciła nam, aby pójść do innego banku. Mieliśmy się jednak pospieszyć, bo za 20 minut (o 18:30) miała nie być już możliwa wypłata gotówki (serio?!). Z trudem, ale w końcu złapaliśmy dwa motory. Wpakowaliśmy się z całym naszym dobytkiem i przejechaliśmy do kolejnego banku. Dosłownie 3 minuty przed godziną 18:30 zdołaliśmy wyciągnąć 500 brazylijskich riali.

W końcu pojechaliśmy do hostelu. Przy okazji wieczornych zakupów w supermarkecie bardzo się ucieszyliśmy na widok naszych ukochanych kolumbijskich batonów Jumbo. Wywołały one u nas wspomnienia z pobytu na Isla Mucura, kiedy to w jedynym dostępnym na całej wyspie sklepiku, zaopatrywaliśmy się w nasze czekoladowe przyjemności. Cieszyliśmy się, że noc spędzamy na terenie Kolumbii – bardzo dobrze nam się kojarzyła i zdecydowanie bezpieczniej czuliśmy się na jej obszarze. Brazylia niestety na razie nie przekonała nas do siebie. Słysząc o wszechobecnej przemocy, kradzieżach, napadach na turystów – nie jesteśmy spokojni. Nie możemy jednak ciągle myśleć o tym, że ktoś nas okradnie – złe myśli przyciągają bowiem złe czyny.

Problemów ciąg dalszy

Kolejnego dnia mocno padało, dlatego poprosiliśmy panią z recepcji o zamówienie taksówki. Najpierw pojechaliśmy znowuż wyciągnąć gotówkę – poprzedniego wieczora z powodu limitu na karcie Aliora nie mogliśmy wyciagnąć więcej. Niestety tego poranka w żadnym bankomacie nie działała ani karta Revolut, ani Alior. Zestresowani pojechaliśmy do kantoru wymienić na riale 100 euro. Kolejno udaliśmy się z taksówkarzem do punktu migracyjnego wbić pieczątki do paszportów, a następnie zakupić brazylijską kartę SIM. Za kartę z 2 GB Internetu i nielimitowanymi połączeniami na terenie Brazylii zapłaciliśmy 37 riali (17 riali za kartę, a 20 za to, że nie jesteśmy Brazylijczykami). Karta jest ważna przez 15 dni.

Bez internetu jesteśmy jak bez ręki, a jako, że tutaj trudno jest nam się porozumieć – tym bardziej potrzebujemy jakiegoś źródła danych. Z powodu bardzo słabego sygnału niewiele podziałaliśmy z Internetem w ramach pakietu. Dowiedzieliśmy się tylko, że Revolut zamroził nam kartę z powodu podejrzanej transakcji na terenie Brazylii, która wyglądała na typowo rabunkową. Po zaakceptowaniu powstałej transakcji, karta została odblokowana i nie powinniśmy już mieć na terenie Brazylii takiej stresującej sytuacji. Nie wiemy natomiast, co wydarzyło się z kartą Aliora i, dlaczego drugiego dnia nie mogliśmy wypłacić z niej żadnej gotówki. Możliwe, że również próbowano potwierdzić wiarygodność tej transakcji, dzwoniąc na telefon Mateusza. Niestety, ponieważ został skradziony w Limie wraz z kartą SIM – ten sposób potwierdzania jest skazany na porażkę.

Z Peru do Brazylii, czyli statkiem po Amazonce

Końcowym punktem był port, w którym zakupiliśmy bilety na trzydniową przeprawę Amazonką z Tabatingi do Manaus. Koszt biletu to 220 riali, gdy kupujemy go tego samego dnia. Wcześniejszy zakup biletu obniża jego cenę do 200 riali. Można wykupić sobie na ten czas pobyt w klimatyzowanej kajucie, a koszt takiej wygody wynosi 1000 riali za całą, dwuosobową kajutę. Statek odjeżdza w soboty i środy. Dzień wcześniej podano nam błędne informacje w jednej z agencji. Na szczęście te, które widnieją w Internecie są poprawne. W południe wpakowaliśmy się na pokład. Wcześniej każdy przeszedł kontrolę bagażu. Po godzinie 13:00 rozpoczęliśmy naszą amazońską przygodę!

Życie na statku – jak funkcjonujemy?

Na pierwszym piętrze pokładu znajdowały się miejsca do przymocowania hamaku. To właśnie hamak jest naszym łóżkiem przez najbliższe trzy dni i trzy noce. W trakcie podróży jedzenie jest wliczone w cenę biletu – trzy posiłki dziennie (6:30-7:30, 11:00-12:00, 16:30-17:30) i musimy zaznaczyć, że nie spodziewaliśmy się tak dobrej kuchni! Pitna woda jest nielimitowana. Toalety są dostępne, tak samo jak prysznice. Drobny szczegół dotyczy pochodzenia wody w prysznicu i tej, która jest używana do spłukiwania toalet. Na statku nie ma zbiornika z wodą do mycia, jest ona pobierana z Amazonki, po której płyniemy. Z doświadczenia możemy już powiedzieć, że to nie stanowiło żadnego problemu. Staraliśmy się tylko nie połykać przypadkiem tej wody podczas mycia zębów. Nasza skóra nie ucierpiała w wyniku mycia się pod prysznicem wodą z rzeki.

Nie musimy się też martwić o stan baterii naszych telefonów – prąd jest bowiem dostępny – do wyboru mamy kilka gniazd znajdujących się na naszym piętrze. Niestety nie mieliśmy sygnału, więc Internetu nie uświadczyliśmy. To ma swoje plusy – przez te kilka dni bycia offline można się zupełnie zresetować! Podczas rejsu zatrzymujemy się w portach po drodze – jedni ludzie wsiadają, inni wysiadają. Warto mieć na uwadze bezpieczeństwo naszych bagaży – wszystko, co posiadamy, trzymamy na podłodze pod swoimi hamakami. Z obawy przed kradzieżą (nie czujemy się tu zagrożeni, ale wolimy nie tracić czujności) spałam w hamaku z małym plecaczkiem, w którym mieliśmy cenną elektronikę, tj. aparat, obiektywy, kamerkę GoPro, dysk, power banki, telefon oraz mój mały komputerek Asus Transformer Mini.

Na pokładzie hamaki niemalże dotykają się wzajemnie. Ludzie są bardzo ściśnięci i czasem moja głowa była aż zbyt blisko nóg sąsiada!

Ostatnie piętro pokładu, tutaj znajdował się bar, a na rufie i dziobie można było podziwiać Amazonkę i otaczającą ją dżunglę.

Statkiem z Peru do Brazylii – męcząca pogoda

Taka kilkudniowa podróż łodzią pozwala bardzo wypocząć. Hamak jest wygodnym sposobem noclegu, nawet nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Noce nie były bardzo chłodne, ale warto mieć ze sobą jakąś narzutkę – my mieliśmy liner. W ciągu dnia z kolei, tak od południa do 15:00 jest bardzo, ale to bardzo gorąco. Upał daje się we znaki. Leżąc w hamaku, leje się z nas pot, czujemy się niekomfortowo, nasze ciało klei się. Dla mnie ratunkiem w tej sytuacji jest wachlarzyk, który zabrałam w podróż jeszcze z Polski.

W trakcie podróży zastanawiając się, jakich części naszego bagażu można by się pozbyć, żeby ograniczyć jego ciężar, Mateusz chciał wyrzucić mój wachlarz. Ustaliliśmy jednak, że zgodzę się go pozbyć tylko wtedy, jeśli on pozbędzie się swoich mini szachów, które mi wydawały się zbędne. Jak się okazuje, obie te rzeczy są bardzo przydatne tu na łodzi. W długie listopadowe dni na Amazonce, szachy są jedną z nielicznych rozrywek.

Statkiem z Peru do Brazylii – czym wypełniamy sobie czas?

Mateusz czyta książkę na kindle, a ja nadrabiam zaległości w postach na blogu. Tak właśnie powstał na przykład post, który teraz czytacie. Mamy ze sobą dwa naładowane powerbanki, a mój mały Asus ładuje się właśnie przez USB. Mateusz obrabia zdjęcia na naszym głównym laptopie i wspólnie montujemy kolejny odcinek naszego serialu. Niedaleko nas na ścianie znajdują się gniazda z prądem, więc ładowanie urządzeń jest jak najbardziej dostępne. Gdybyśmy mieli przedłużacz, moglibyśmy pociągnąć prąd aż do naszych hamaków.

Czas na statku wykorzystywaliśmy między innymi na czytanie książek. Czasem Mateusz podzielił się również ze mną kindlem 🙂

Poza tymi konkretnymi zajęciami leżymy w hamaku, odpoczywamy i rozmawiamy z naszymi sąsiadami. Spędzamy czas na pierwszym piętrze pokładu lub piętro wyżej na dziobie statku, za dnia chłonąc spokój otaczającej nas dżungli, a nocą podziwiając niebo. Wraz z nami płynie poznany jeszcze w drodze do Tabatingi Argentyńczyk. Santiago jest w podróży już od trzech lat. Z zawodu jest kucharzem i podróżując z kraju do kraju, zatrudnia się w restauracjach, nabierając w ten sposób doświadczenia w kuchniach wielu krajów i zarabiając na kolejne miesiące podróżowania. Poznawani na naszej drodze ludzie są bardzo inspirujący!

100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę – świętowanie na trasie z Peru do Brazylii

Na statku świętowaliśmy również obchody 11 listopada, które w tym roku były bardzo szczególne, bo stanowiły setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. Jeszcze w Iquitos na targu Belem kupiliśmy dwie peruwiańskie flagi. Mateusz wyciął jeden czerwony pas, tak by został tylko biało-czerwony fragment. Następnie estetycznie zafastrygował flagę, a na statku zaczął ją szyć. Przyłączyła się do niego lokalna pomoc i tak oto powstała nasza flaga!

Tej pani zdecydowanie lepiej szło szycie niż Mateuszowi 🙂

Za zgodą kapitana powiesiliśmy ją na rufie, tuż pod flagą brazylijską. Sto lat Polsko! Przygotowaliśmy krótki filmik z tego dnia – do oglądnięcia TU.

Informacje praktyczne – przeprawa z Peru do Brazylii

Jak dostać się z Iquitos do Santa Rosa?

Z Iquitos motorówką Golfinio płynęliśmy do Santy Rosy, która graniczy z kolumbijską Leticią i brazylijską Tabatingą. Można skorzystać z łodzi, która płynie 3 dni i kosztuje 80 soli. My zdecydowaliśmy się na szybszą przeprawę, która trwała 12 godzin i kosztowała 120 soli od osoby (bilety kupuje się w agencjach w centrum, nie w porcie, ta cena jest już wynegocjowana, niektórzy życzyli sobie nawet 200 soli!).

Po dotarciu do Santy Rosy należy udać się do punktu migracyjnego po pieczątkę wyjazdową z Peru. Z samego portu oferują się mototaxi, które za 2 sole od osoby podwiozą nas te 400 metrów – my poszliśmy piechotą.

Jak dostać się z Santa Rosa do Leticia/Tabatinga?

Do Leticii/Tabatingi należy przeprawić się łodzią na drugi brzeg – za dwie osoby zapłaciliśmy 5 soli.

Po dotarciu do Tabatingi koniecznie należy udać się do punktu migracyjnego, w którym przedstawiciel Policji Federalnej wbije do naszego paszportu pieczątkę wjazdową do kraju – jeśli tego nie zrobimy,  przebywamy nielegalnie na terenie Brazylii i nie zostaniemy wpuszczeni na pokład statku do Manaus.

Z Tabatinga do Manaus, czyli ostatni etap podróży z Peru do Brazylii

Statek odpływa w soboty i środy (teoretycznie o 12:00, praktycznie miał ponad godzinne opóźnienie). Z Iquitos przypłynęliśmy do Santy Rosy akurat w piątek, kolejnego dnia mogliśmy już ruszać z Tabatingi do Manaus. Bilet można zakupić wcześniej w porcie (koszt 200 riali) lub w dniu wypłynięcia (220 riali), jeśli chcemy mieć prywatną kajutę koszt biletu wynosi wówczas 1000 riali.

Statek zatrzymuje się w różnych portach na trasie. T najwolniejszy sposób dotarcia do Manaus. Na pokładzie spotkaliśmy Kanadyjczyków i Niemca, którzy wykupili sobie kajutę za 1000 riali – bilet na samolot z Tabatingii do Manaus jest dużo tańszy. Oni jednak traktują tę przeprawę jako przyjemność i nie chcieli wybierać wygodniejszej i tańszej opcji samolotu.

Życie na łodzi – przeprawa z Peru do Brazylii

Na pokładzie śpimy w hamaku i konieczne jest zakupienie go sobie wcześniej. My mieliśmy jeden, który dostaliśmy od przyjaciół w ramach pożegnalnego prezentu. Musieliśmy kupić tylko jeszcze jeden. Zrobiliśmy to w Iquitos na targu Belem i kosztował nas 23 sole.

Na statku jest wszystko co potrzebne do życia – trzy posiłki dziennie, nielimitowana pitna woda, toalety, prysznice, prąd. Jedzenie jest naprawdę bardzo smaczne – obiady i kolacje były wyśmienite (wołowinka, kurczak, ryba, a do tego zawsze ryż lub/i makaron, sałatka). Warto jednak wyposażyć się w jakieś owoce i przekąski, bo pierwszego dnia czeka nas tylko jeden posiłek (obiadokolacja o 16:00), a w kolejne dni ostatni posiłek jest już o 16:30-17:30, więc zanim pójdziemy spać, pewnie będziemy już głodni.

Choć pokładzie jest prąd, gniazda są inne. Myśleliśmy, że jesteśmy przygotowani na każdy rodzaj przejściówki, tutaj się jednak zaskoczyliśmy. W gniazdach na pokładzie są cienkie wejścia na trzy bolce – nasz brazylijski sąsiad z hamaku obok poratował nas właściwą przejściówką.

Noce są chłodniejsze niż dzień – to oczywiste. Mimo wszystko nie potrzebowaliśmy kocy. Wystarczyły cienkie linery, które czasem i tak były zbędne.

Zadbaj o rozrywkę

Warto przygotować sobie jakieś zajęcia na ten czas. Można ściągnąć książki na kindle, podcasty, ulubioną muzykę  i gry na telefon, wziąć jakieś planszówki (coś drobnego, jak np. dobble) lub szachy. Można zaplanować sobie nadrabianie zaległości (obrabianie zdjęć, montowanie filmików, pisanie postów). Można również całe dnie spędzać w hamaku lub na dziobie statku, rozmawiając z innymi pasażerami i obserwując występującą dookoła dżunglę.

Jeśli podobał Ci się ten artykuł i chciałbyś/abyś dać wyraz docenienia naszej pracy, proszę o udostępnienie i polubienie naszego profilu w mediach społecznościowych!

Powiązane

Nowa Zelandia – koszty podróży

Ciasto na pizzę neapolitańską (jeszcze lepsze)

Pętla Ha Giang – TOP atrakcja Wietnamu

2 komentarze

czas trwania 25 września 2022 - 15:13

hey Ola — ile dokładnie trwa przepłynięcie z Tabatingi do Manaus? (chodzi mi tylko o ten odcinek)

Mateusz 3 października 2022 - 11:57

Około 3 doby, w zależności od warunków na Amazonce 🙂

Dodaj komentarz