Pustynia Atacama – gotowy plan i koszty podróży

Pustynia Atacama na północy Chile uchodzi za najsuchsze miejsce na świecie. Zapewne trudno będzie Wam uwierzyć, że niedługo przed naszym przyjazdem Atacama została dotknięta powodzią. To zdarzenie udowadnia zatrważające zmiany klimatu. Opady deszczu nie pojawiły się na Atacamie od setek lat. Choć w 2015 roku odnotowano pierwsze opady, to, co wydarzyło się w styczniu/lutym 2019 roku można określić kataklizmem. Na początku po intensywnych opadach spodziewano się rozkwitu życia na pustyni. W rzeczywistości wszelkie resztki mikroorganizmów wymarły.

Gdy deszcz nie ustawał, sytuacja stała się niebezpieczna, do tego stopnia, że kilkadziesiąt osób straciło życie, a wiele rodzin swoje domy. Nasz przyjazd przypadał na połowę lutego 2019. W tygodniu gdy mieliśmy lot, pogoda zaczęła się stabilizować, opady ustały, a piekące słońce osuszało zalaną ziemię. Przesunęliśmy wynajęcie auta na ostatnie dni pobytu na pustyni Atacama, aby dać czas naturze się zregenerować, a my pojechaliśmy do Boliwii, gdzie odwiedziliśmy największe solnisko świata, spełniając w ten sposób jedno ze swoich marzeń (o tym wspaniałym doświadczeniu przeczytasz TUTAJ).

Atacama zajmuje rozległy obszar północnego Chile, fragment Peru i Boliwii, łącznie 105.000 km2

Jak się dostać na pustynię Atacama?

Najprościej jest samolotem. My skorzystaliśmy ze świetnych cen lotów, jakie oferowała linia Skyairline (marcowa promocja lotów). Za lot w obie strony ze stolicy Chile zapłaciliśmy 350 zł za osobę z bagażem rejestrowanym. Najbliższe lotnisko znajduje się w Calamie i tam lecieliśmy około 2 godzin. Z Calamy trzeba się dostać do San Pedro de Atacama, które stanowi bazę wypadową do wszystkich atrakcji, które oferuje pustynia. Z lotniska, jak i z terminalu autobusowego w Calamie odjeżdżają codziennie autobusy do San Pedro. Podróż trwa 1.5 godziny i kosztuje około 40 zł.

* jeżeli tak jak my nocujecie najpierw w Calamie, musicie jakoś dojechać do centrum. Taxi kosztuje 7.000 CLP, a autobus 3.200 CLP od osoby. My poznaliśmy w drodze Polaka, z którym podzieliliśmy koszt taksówki, dlatego ta opcja bardziej nam się opłacała.

Do Calamy można również dostać się autobusem z różnych części Chile, jednak przy tak korzystnych cenach za bilety lotnicze, w naszym przypadku nie miało to po prostu sensu. Poza tym warto wziąć pod uwagę ogromną odległość. Podróż autobusem ze stolicy do Calamy trwa 20 godzin!

Jak zwiedzić okolice San Pedro de Atacama

Rowerem

W mieście funkcjonuje wiele wypożyczalni, gdzie za 5.000-6.000 CLP za dzień możemy „cieszyć się” rowerową wycieczką. Celowo użyłam cudzysłowu, ponieważ jazda w prażącym słońcu, bez możliwości schowania się w cieniu jest wątpliwą przyjemnością. Najbliższe atrakcje znajdują się niecałe 10 km od miasta. Znajomy, który wypożyczył rower i dojechał nim do Valle de La Luna, mówił nam, że nie poleca tej aktywności. Mocno spalił ciało mimo kremu z filtrem, a przede wszystkim wrócił wyczerpany.

Zorganizowaną wycieczką

Inną opcją jest skorzystanie z wycieczek organizowanych przez agencje, których w San Pedro jest mnóstwo. Jeśli wykupicie więcej niż jedną wycieczkę w danej firmie, najpewniej otrzymacie lepszą cenę. W celu zdobycia informacji do tego posta wstąpiliśmy do jednej z agencji, pytając o ofertę i cennik. Zdjęcie poniżej pokazuje cały program wraz z cenami, a wycieczki, które na zdjęciu są skreślone, obecnie nie były praktykowane ze względu na zamknięcie dróg w tych miejscach (w wyniku powstałych wcześniej powodzi).

Wynajętym autem

Kolejną, według nas najlepszą opcją, jest wynajem auta. Im wcześniej to zrobimy, tym lepszą dostaniemy cenę. Oferty last minute tutaj nie działają! My rezerwowaliśmy samochód tydzień wcześniej i zapłaciliśmy za dzień 60 USD (gdyby rezewować auto tego samego dnia, koszt wynajmu za dzień wyniósłby do co najmniej 100 USD). Wynajęliśmy pick up Great Wall Wingle w firmie Interrent poprzez pośrednika Rentalcars.

Nie polecamy ani auta, ani firmy wynajmującej! Drugiego dnia, gdy o świcie jechaliśmy krętą drogą pod górę do gejzerów, auto przestało współpracować. Nikt na assistance line nie był w stanie nam pomóc, więc wróciliśmy do Calamy na lotnisko, czekając na otwarcie stanowiska. Wymieniliśmy je na nowe, ale walka o odzyskanie kosztów paliwa i rekompensaty za stracony czas trwała 2 miesiące. Finalnie połowę zwrotu pokrył Rentalcars, ponieważ Interrent pozostawiał bez odpowiedzi składane przez Rentalcars prośby. Drugi raz nie zdecydowalibyśmy się na wynajem auta w firmie Interrent. Najprawdopodobniej wadliwy Wingle, który został przez nas zwrócony, w takim samym stanie został wynajęty innym ludziom.

Ile kosztuje wyprawa na Atacamę?

Do kosztów wynajmu auta dochodzi koszt benzyny, jedzenia na czas wycieczki oraz biletów wstępu do atrakcji, a niestety praktycznie wszystkie są biletowane.

*my spaliśmy w aucie, dlatego nie wliczam kosztu zakwaterowania do tego roadtripa

Jak to zrobić jeszcze taniej?

Żeby ta opcja była bardziej atrakcyjna finasowo warto pomyśleć o podzieleniu tych kosztów z innymi ludźmi, którzy także chcą na własną rękę zwiedzić pustynię. Stworzyliśmy wydarzenie na couchsurfingu, w którym szukaliśmy ludzi do wspólnego podróżowania autem po Atacamie. Zgłosiła się para Rosjan, która akurat przyjechała do Calamy tego dnia, którego wypożyczaliśmy tam auto. Razem z nimi spędziliśmy 3 dni naszej samodzielnej wycieczki, a pierwszego i trzeciego dnia mieliśmy dodatkowych pasażerów, którzy dołączyli na jednodniówki.

Po podsumowaniach wyszło, że całość kosztów na jedną osobę to ok. 250 zł (wynajem auta, benzyna, jedzenie na drogę), a za realizację podobnego programu w agencjach trzebaby zapłacić ok. 500-600 zł!

Na zdjęciu jesteśmy z parą Rosjan, z którymi tworzyliśmy stały skład podczas objazdówki

Samochodem po pustyni Atacama – trasa

Auto wypożyczyliśmy na 3 dni na lotnisku i w tym czasie zrealizowaliśmy opisaną tu trasę. Na poniższej mapie zaznaczyliśmy wszystkie punkty. Łapcie!

Okolice San Pedro de Atacama

Laguna Tebinquiche i Ojos del Salar

Pierwszego dnia udaliśmy się do Laguny Tebinquiche, tuż przed nią zatrzymując się przy malowniczych dziurach w ziemi wypełnionych wodą, tj. Ojos del Salar. Sama laguna nie zrobiła na nas żadnego wrażenia. Widzieliśmy tylko pojedyncze flamingi daleko od brzegu. Wejście na jej teren jest, jakżeby inaczej, biletowane, 2.000 CLP (12 zł).

Valle de la Muerte

Następnie pojechaliśmy do Valle de la Muerte, tj. Doliny Śmierci, niegdyś zwanej Doliną Marsową. Tutaj wejście na skały i podziwianie z nich pustynnego krajobrazu były darmowe. Z kolei wejście na teren doliny jest biletowane. Z góry widzieliśmy ludzi uprawiających tam sandboarding, jednak nas nie zachęca taka zabawa na piasku.

Valle de la Luna

Niedaleko tej doliny znajduje się jedna z głównych atrakcji pustyni, czyli Valle de la Luna, tj. Dolina Księżycowa. Udaliśmy się tam, wierząc, że wjedziemy na jej teren samodzielnie. Niestety głównym wejściem nie byliśmy w stanie tego zrobić, ponieważ, jak wyjaśniła nam ochrona, nie przybyliśmy w ustalonym harmonogramie. Od godziny 9 do 13 można było zwiedzać dolinę na własną rękę, a po tej godzinie możliwe było to tylko z agencją. Oznacza to, że w najlepszym czasie do zdjęć możesz przyjechać do Doliny Księżycowej tylko z wykupioną wycieczką. Skąd taka zasada? Pani kontrolująca wejście powiedziała nam, że z powodu naprawy szkód powstałych po powodzi wprowadzili kontrolę przepływu turystów. Naszym zdaniem to po prostu czysty biznes. Pojechaliśmy do alternatywnego wejścia, o którym przeczytaliśmy w Internecie, a które było nieczynne ze względu na skutki powodzi.

Nadmiar wody rzeczywiście zniszczył drogę dojazdową i bez samochodu z wysokim zawieszeniem byłaby niemożliwa do pokonania. Gdy przy wjeździe do doliny napotkaliśmy szlaban zamykający nam możliwość dalszej jazdy, zostawiliśmy auto i kontynuowaliśmy drogę pieszo. Trasa faktycznie była zniszczona po powodzi. Szliśmy przed siebie, podziwiając dolinę. Zawróciliśmy, gdy część naszej ekipy zobaczyła auta w oddali. Wiedząc, że jesteśmy tu nielegalnie, nie chcieliśmy ryzykować. Poza tym koniecznie musieliśmy wrócić do głównej drogi przed zmrokiem, żeby nie zniszczyć zawieszenia samochodu.

Mirador Likan- Antay

W drodze na zachód zahaczyliśmy o punkt widokowy Mirador Likan- Antay. Tuż za nim znajdują się skałki, z których podziwialiśmy kończący się nad pustynią dzień.

Mirador de Kari

Było to tuż obok punktu widokowego Mirador de Kari na skale Piedra del Coyote, ponieważ aby się tam znaleźć trzeba zapłacić 1.500 CLP (6 zł). Nie chcemy poddawać się temu wszechobecnemu turystycznemu biznesowi, więc poszliśmy oglądać zachód z punktu oddalonego o zaledwie 200 metrów.

W stronę Argentyny

Valle de Jere

Kolejnego dnia przed świtem jechaliśmy już w stronę gejzerów, gdy w połowie trasy musieliśmy zawrócić z powodu problemów z samochodem. Gdy po kilku dobrych godzinach wróciliśmy z powrotem nowym autem do San Pedro de Atacama, zjedliśmy najpierw z Rosjanami obiad w naszej ulubionej taniej miejscówce (patrz niżej, akapit Wyżywienie) i ruszyliśmy na wycieczkę drogą 23 prowadzącą do granicy z Argentyną. Zatrzymaliśmy się w miasteczku Toconau, w którym nie było wiele ciekawego do zobaczenia. Potem pojechaliśmy do Valle de Jere, gdzie zrobiliśmy parę ładnych zdjęć. Pustynia z oazą w środku wyglądała bardzo interesująco.

Salar de Atacama

Kolejnym celem był Salar de Atacama, który zawiódł nas kompletnie. Prawdopodobnie przez nasze oczekiwania – spodziewaliśmy się z Mateuszem czegoś choć troszkę podobnego do boliwijskiego solniska Salar de Uyuni, a zastaliśmy przestrzeń mocno skrystalizowanej soli, do tego stopnia, że podłoże wyglądało jakby było pokryte ostro zakończonymi skałami. Dodatkowo przez cały niemalże niekończący się odcinek drogi wzdłuż tej solnej części pustyni była przeprowadzona rura, najpewniej w celu odsączania nadmiaru wody po powodzi. To odbierało uroku krajobrazowi.

Piedras Rojas

Na szczęście na koniec dnia trafiliśmy do miejsca, które jest warte każdego chilijskiego peso wydanego na dotarcie tam. Mowa o Piedras Rojas wraz ze znajdującym się przy nich Salar de Talar. Od poprzedniego miejsca jechaliśmy tam aż 1.5 godziny, po drodze wątpiąc w sens tej długiej jazdy. Gdy byliśmy już blisko, a naszym oczom ukazał się widok ze zdjęcia poniżej, wszyscy w aucie wydusiliśmy z siebie wielkie wow.

Od razu zapomniałam o wszystkich wątpliwościach wobec sensu jazdy tak daleko. To było fenomenalne. Z punktu widokowego rozpościera się piękny pocztówkowy widok. Wtedy poczułam, że to jest esencja podróży. Dotrzeć daleko, niekoniecznie będąc pewnym sensu tej trasy i na koniec tak prawdziwie się zaskoczyć. To było naprawdę WOW. Na dodatek, wracając, przy drodze udało nam się zobaczyć dzikiego strusia!

Tę noc spędziliśmy razem na dziko, nasi przyjaciele z Rosji w namiocie, a my w aucie. I zobaczcie poniżej, w jakiej pięknej aurze spaliśmy.

Gejzery el Tatio

Ostatniego dnia powtórzyliśmy plan z poprzedniego poranka, tym razem z sukcesem. Tego dnia dołaczył do nas także Pepe z Czech. Na wschód słońca dotarliśmy do gejzerów el Tatio. Za wejście płaci się 10.000 CLP (60 zł). W cenie prócz gejzerów jest też możliwość skorzystania z gorącego źródła, które było najchłodniejszym gorącym źródłem, w jakim przyszło nam się kąpać. Nie powtórzylibyśmy tej wizyty, bo naprawdę nie była warta tych pieniędzy.

Naszym zdaniem, jeśli chcecie zobaczyć gejzery, zróbcie to w Islandii. Tam możecie zobaczyć je w bardziej atrakcyjnym wydaniu. Islandzki Geysir wyrzuca wodę na kilka metrów do góry, a w El Tatio był to zaledwie metr. Poza tym gorące źródła w Islandii są prawdziwie gorące, a wiele z nich jest dziko położonych, co dodaje im uroku. A co ważne, na Islandii zrobicie to wszystko za darmo (TUTAJ znajdziesz gotowy plan trasy). Możecie także wybrać się na wycieczkę do pobliskich gejzerów, kilkadziesiąt kilometrów dalej, po stronie boliwijskiej, zwiedzając przy okazji Salar de Uyuni – dla nas chyba najpiękniejsze miejsce w całej Ameryce Południowej (jeśli nie wierzysz, zobacz TU zdjęcia).

W stronę Machuca

Wracając, mijaliśmy stada dzikich wikuni (zwierzę z tej samej rodziny co lamy i alpaki) i przepiękne pejzaże, których wcześniej, jadąc przed wschodem słońca do gejzerów, nie widzieliśmy. Zatrzymaliśmy się w miasteczku Machuca (w zasadzie to była jedna ulica), w którym zatrzymują się również wszystkie zorganizowane wycieczki.

Wąwóz Gautin

Na koniec zrobiliśmy przystanek przy porośniętym potężnymi kaktusami wąwozie Gautin. Tam też przygotowaliśmy obiad pod chmurką. Byliśmy w stanie na naszych małych, campingowych kuchennych akcesoriach przygotować obiad dla 4 osób, podczas gdy normalnie służy tylko naszej dwójce. Jak się chce, to się da!

Po południu dotarliśmy do Calamy i popijając wino, zjedliśmy pożegnalne aglio e olio.

Uwagi:

Oprócz czysto pustynnych klimatów na Atacamie zobaczymy ośnieżone szczyty wulkanów i zieleń traw

  • odpuściliśmy wizytę w Lagunie Cejar, przede wszystkim z powodu ceny (15.000 CLP), a opinie w Internecie tylko nas do tego przekonały
  • termy Termas Banos de Puritama z powodu odniesionych strukturalnych szkód w wyniku powodzi nie były czynne. Cena wejścia i tak skutecznie nas zniechęciła (15.000 CLP)
  • dzięki optymalizacji kosztów wynajmu auta 3-dniowy roadtrip wyniósł 250 zł od osoby, przy czym za podobny program wycieczek w agencji każdy zapłaciłby 500-600 zł (już sama wycieczka do Piedras Rojas kosztuje 300 zł w agencji!)
  • jedyna stacja benzynowa w pobliżu wszystkich atrakcji znajduje się w San Pedro de Atacama i można tam płacić kartą
  • pamiętaj o zapasach wody, którą kupisz w San Pedro de Atacama. Na pustyni nie ma źródeł, z których możesz napełnić wodę do butelki!

Noclegi w San Pedro de Atacama

Życie toczy się przede wszystkim w San Pedro de Atacama. To tutaj znajduje się cała baza noclegowa, mnóstwo knajp, supermarkety, sklepy alkoholowe i stacja benzynowa. Najtańszy pokój dwuosobowy z dzieloną łazienką w San Pedro kosztuje 20.000 CLP (ok. 120 zł). To cena, którą trudno przebić – ceny w internecie są co najmniej 20% wyższe. My szukaliśmy noclegu, chodząc od jednego hostelu do drugiego i prosząc o najkorzystniejszą ofertę. W dormitorium można dostać łóżko od 9.000 CLP (ok. 55 zł), a miejsce na campingu od 5.000 CLP (30 zł) za osobę. Godzinę drogi autem od San Pedro znajduje się miejscowość Toconao, gdzie również można znaleźć nocleg.

Hostel Licancabur – unikaj jak ognia!

W Licancabur za bardzo prosty pokój i bardzo brudną łazienkę dostaliśmy cenę 20.000 CLP. Porównując wszystkie inne opcje, zdecydowaliśmy się tu zatrzymać. Od razu przestrzegamy Was przed tym miejscem. Nie czytaliśmy opinii, bo nie mieliśmy wtedy Internetu, a gdybyśmy zapoznali się z tym, co piszą poprzedni goście, wolelibyśmy zapłacić więcej w innym miejscu.

Według opinii właściciel wyłudzał od gości pieniądze, wmawiając, że nie otrzymał zapłaty za pokój. Nas to osobiście nie spotkało, ale brak ludzkiego podejścia i chęci pomocy drugiemu człowiekowi już tak. Właściciel nie zgodził się na zagrzanie wody w kuchni, gdy byłam przeziębiona i chciałam zrobić sobie herbatę. Wystawił Mateusza, gdy umawiali się na wspólny przejazd na lotnisko do Calamy, a następnie zwyzywał go po angielsku. Łazienki były niesamowicie brudne. Od poprzedniego dnia nikt nie zainteresował się zatkanym brodzikiem, w którym brudna woda z włosami nie miały gdzie spłynąć. Informacja w łazience o zakazie ręcznego prania powaliła nas na kolana. Przeczytaliśmy tam, że jeśli zostaniemy przyłapani na ręcznym praniu, zostanie nam naliczona opłata jak za pralnię. Nigdy w życiu nie spotkaliśmy się z taką paranoją.

Gdzie jadać w San Pedro De Atacama?

Najtańsze miejscówki z pysznym, domowym jedzeniem znajdują się w jednym miejscu na głównej ulicy Licancabur. My jadaliśmy w Paso Turistico. Tam za dwudaniowy obiad zapłacimy 3.500 CLP (ok. 20 zł). Porcje są dość duże, więc warto rozważyć jeden obiad na dwie osoby. Jedzenie w supermarketach nie jest tanie, ale nie różni się bardzo od cen w stolicy. Za litr jogurtu trzeba zapłacić 1.400 CLP (9 zł), a kilogram bananów to koszt 1.000 CLP (6 zł). Litr piwa można dostać już za 1.300 CLP (8 zł).

Pustynię Atacama wzięliśmy na sposób. Skorzystaliśmy z rad bardziej doświadczonych podróżników z bloga AleJazda!. Wynajęliśmy auto, wrzuciliśmy ogłoszenie na couchsurfingu i znaleźliśmy chętnych do podróżowania po pustyni. Gotowaliśmy pod chmurką, spaliśmy w samochodzie, zatrzymywaliśmy się tam, gdzie dusza zapragnie. Cieszyliśmy się tym czasem i widokami na naszej trasie, a finansowo wyszliśmy na tym lepiej niż gdyby kupować wycieczki w agencjach!

Patrząc na mapę Chile widać jak specyficznie ukształtowanym jest krajem. Z tego powodu, że ciągnie się wzdłuż Andów przez połowę kontynentu, północ i południe tak bardzo różnią się od siebie. Na północy dotrzemy do najsuchszego miejsca na świecie, o którym pisałam w tym artykule, a na południu znajdziemy klimat Antarktydy z lodowcami na czele. O tym, co zobaczyć na południu kraju, przeczytasz w osobnym poście.

Jeśli podobał Wam się ten artykuł i chcielibyście dać wyraz docenienia naszej pracy, prosimy o udostępnienie i polubienie naszego profilu w mediach społecznościowych! 🙏

Powiązane

Nowa Zelandia – koszty podróży

Ciasto na pizzę neapolitańską (jeszcze lepsze)

Pętla Ha Giang – TOP atrakcja Wietnamu

3 komentarze

Elżbieta 13 stycznia 2023 - 03:43

Jesteście niesamowici. Waszą podróż przeczytałam jednym tchem i czułam się jakbym tam była. Wybieramy się na Atakame 14 stycznia 2023 r. Myślę że Wasze wskazówki dużo nam pomogą. Dziękuję bardzo za tak piękna opowieść i serdecznie pozdrawiam. Elżbieta

Paweł 18 listopada 2023 - 09:27

Bardzo dziękuję za barwną relację i szereg praktycznych uwag dotyczących Waszej wspaniałej podróży. Życzę Wam samych dobrych przygód podczas kolejnych wyjazdów!

Mateusz 7 lutego 2024 - 08:37

Dziękujemy bardzo! 🙂

Dodaj komentarz