Iquitos w Peru – tu nie dotrzesz lądem!

Na zakończenie naszego pobytu w Peru wybraliśmy się do Iquitos, do którego nie można dotrzeć lądem. Przybyliśmy tu w konkretnym celu – mieliśmy przeżyć przygodę w amazońskiej dżungli, a następnie przepłynąć łodzią do Brazylii (której wcześniej nie mieliśmy na celowniku, jednak pomysł spłynięcia do niej Amazonką tak nas oczarował, że zanim udamy się do Chile i Argentyny zwiedzimy jeszcze Brazylię).

Jak się dostać do Iquitos?

 Z portu w Yurimagaus odpływają łodzie, które po trzech dniach docierają do Iquitos. Bilet za taką przeprawę kosztuje około 100 soli. Można również wziąć szybszą opcję i po 16-godzinach płynięcia znaleźć się u celu. Ta opcja jest droższa i kosztuje 140 soli. Do Yurimagaus należy dotrzeć autobusem, np. z Limy za około 100 soli (czeka nas mniej więcej 30-godzinna podróż). Po zsumowaniu kosztów okazuje się, że wybór drogi powietrznej nie jest wcale takim nieekonomicznym rozwiązaniem. Oszczędzamy wiele czasu, a nie wydajemy więcej pieniędzy. Dlatego właśnie wzięliśmy samolot z Limy do Iquitos. Lot trwał 2,5 godziny i kosztował 230 soli od osoby. Przeprawa łodzią do Iquitos ma sens wtedy, kiedy komuś faktycznie zależy na samym doświadczeniu płynięcia Amazonką (na tej trasie to głównie jednak jej dopływem). My wiedzieliśmy, że z Iquitos będziemy płynąć do Brazylii, więc zdążymy zasmakować podróży po Amazonce.

Couchsurfing z przewodnikiem to nienajlepszy pomysł!

W Iquitos zatrzymaliśmy się u couchsurfera. Chcieliśmy doświadczyć kontaktu z lokalnym człowiekiem, żeby zobaczyć, jak żyje, mieszka i oczywiście, jak to zawsze bywa w ramach couchsurfingu – zaoszczędzić. Umówiliśmy się z Angelo na spędzenie u niego dwóch nocy. Nasz gospodarz jest przewodnikiem. Choć już w tym momencie powinniśmy się zrazić (przewodnik zapewne będzie chciał zrobić z nas również swoich klientów), po przeczytaniu tych kilkunastu wzorowych opinii na jego profilu, stwierdziliśmy, że spróbujemy. Odmówiliśmy rodzince, która również zaakceptowała naszą prośbę i zdecydowaliśmy się zakwaterować w domu Angelo.

Jak żyją ludzie w Iquitos?

O tym, jak wyglądał dom naszego gospodarza, a właściwie dom jego rodziców poświęcę osobny akapit. Mieszkanie to było dalekie od naszego europejskiego pojęcia. Właściwie nie miało sufitu. Drewniana konstrukcja przykryta była folią. Ściany między pokojami stanowiły drewniane deski, a podłoga w pokojach była wylana betonem. Kuchnia otwarta na ogród nie miała w ogóle przygotowanej podłogi. Jej powierzchnię stanowiła ziemia.

Miejsce na toaletę to obity deskami metr kwadratowy powierzchni. Toaleta w formie muszli klozetowej była dostępna, jednak w ramach spłuczki należało zalewać ją wodą ze znajdujących się obok misek. W łazience były położone płytki, a drzwi stanowiła zasłonka prysznicowa. Mycie polegało na polewaniu ciała wodą, którą nabierało się z dużych misek do mniejszej. Nie było ciepłej wody, ale przy tak wysokiej temperaturze powietrza to akurat nie stanowiło problemu.

W mieszkaniu po ścianach chodziły jaszczurki, było sporo pajęczyn oraz mnóstwo komarów i muszek. Całe szczęście przy łóżku była moskitiera, która po rozłożeniu chroniła nas przed ugryzieniami owadów.

Spędziliśmy w domu Angelo łącznie 4 noce. My naprawdę nie potrzebujemy do życia luksusów – w podróży wystarczy nam czyste łóżko i prysznic. Doświadczając jednak warunków życia rodzin w Iquitos (to mieszkanie było dobrym reprezentantem tego, jak żyją tam ludzie) pomyślałam sobie, że jesteśmy wielkimi szczęściarzami. Przy tym mieszkanku nasze w Krakowie wygląda jak luksusowy apartament (a według naszych europejskich standardów jest po prostu ładnie urządzonym 2-pokojowym mieszkaniem).

Couchsurfingowa wtopa

Niestety to couchsurfingowe doświadczenie nie było tym, czego oczekiwaliśmy. Angelo był pomocny, często robił to aż zbyt krzykliwie, żeby dać nam zauważyć swoje starania. Pamiętam, jak zaznaczał, że spieszył się jak mógł, żeby dotrzeć, jak najszybciej do mieszkania i uspokoić nas w sprawie silnych pogryzień na plecach Mateusza. Zanim do nas dotarł, minęło półtorej godziny – czy aby na pewno się tak spieszył?

Niedługo po odebraniu nas z lotniska poszliśmy wspólnie zjeść kolację. Jedyny temat, jaki się wówczas przewijał dotyczył autentycznej i unikatowej propozycji spędzenia kilku dni w dżungli. Nie wiem, jak to się stało, ale się zgodziliśmy. Mimo wszystko kolejnego dnia chcieliśmy porównać ceny w innych agencjach w centrum. Angelo jednak dobrze się zabezpieczył. Poprosił nas o połowę kwoty za tę amazońską przygodę, tłumacząc to potrzebą zrobienia wszystkich zakupów na 4 dni. Kolejnego dnia miała się rozpocząć wyprawa, więc jesteśmy w stanie zrozumieć potrzebę zorganizowania jedzenia, ale zaliczka w kwocie aż 800 soli była wyłącznie taktycznym zagraniem.

Wyprawa do dżungli – cena

W agencjach turystycznych w centrum Iquitos można było ugrać cenę 500 soli od osoby za 4-dniowy pobyt w dżungli. U Angelo za 4-dniową wyprawę do dżungli wraz z dwiema ceremoniami ayahuasca zapłaciliśmy 800 soli od osoby. Gdyby wykupywać osobno ceremonie w agencji, cena byłaby znacznie wyższa. To, co zaproponował nam Angelo, czyli 150 soli za osobę za jedną ceremonię, było bardzo dobrą ofertą. Nie chciałam być obarczona ciężarem odpowiedzialności za moje i Mateusza rozumienie hiszpańskojęzycznego przewodnika, dlatego poprosiliśmy o anglojęzyczną osobę.

Angelo zabrał nas nad Amazonkę, gdzie mieszkańcy Iquitos lubią spędzać wolny czas. W plażowym barze muzyka latino grała tak głośno, że trudno było ze sobą rozmawiać – jako, że to latino, nie przeszkadzało mi to wcale!

O wyprawie do dżungli przeczytasz TU.

Jeśli podobał Wam się ten artykuł i chcielibyście dać wyraz docenienia naszej pracy, prosimy o udostępnienie i polubienie naszego profilu w mediach społecznościowych!

Powiązane

Nowa Zelandia – koszty podróży

Ciasto na pizzę neapolitańską (jeszcze lepsze)

Pętla Ha Giang – TOP atrakcja Wietnamu

5 komentarzy

łukasz 6 stycznia 2019 - 18:56

Nigdy nie brałem udziału w tej ceremonii, ale obecnie leżę w łóżku mam 38,5 C a wczoraj miałem biegunkę i generalnie czuje się „do dupy” a z tego co piszecie a także inni to objawy mam prawie jak po ceremonii 🙂 Masakra. Z czystej ciekawości niby chciałbym tego spróbować, ale nie z takimi „skutkami” ubocznymi.

Mateusz 7 stycznia 2019 - 02:05

Haha, to możesz prawie sobie wyobrazić jak to jest. Tylko dodaj halucynacje, takie których wcale byś nie chciał mieć, no i wydane kilkaset złotych 🙂
Zdrowia!

Raf 11 maja 2019 - 21:53

Ważę nastawienie i przygotowanie do ceremonii świadczy o jej przebiegu, przyjmowałem 4 krotnie plus kamboo i rapee bardzo mi pomoglo w sferze życia prywatnego przepracowalem z medycyna to co miałem

Mateusz 23 maja 2019 - 13:10

Hej, nie wykluczam że przygotowanie było słabe. Różne rzeczy słyszałem na jego temat (głównie czytałem na reddicie) – niektórzy przygotowują się miesiąc, inni z bardzo krótko.
Nastawienie miałem raczej dobre, nie licząc tego że jednak trochę się bałem.

Amazońska dżungla w Peru - ŚWIAT Na Własną Rękę 28 kwietnia 2020 - 17:38

[…] nie zablokowali się zapłaconą zaliczką (więcej przeczytasz TU), najpewniej wybralibyśmysię do dżungli z agencją Amazon Adventure Expeditions, […]

Dodaj komentarz