Quebec – Kanada samochodem

W Kanadzie mieliśmy do zagospodarowania 17 dni i wcześniej nieświadomi ogromnych odległości myśleliśmy, aby podzielić ten czas między wschodem a zachodem. Ostatecznie zdecydowaliśmy się zwiedzić wschodnią część kraju. W tym artykule skupię się na jednej z dziesięciu prowincji Kanady. Mowa o Quebec, której stolicą jest pięknie położone nad rzeką Św. Wawrzyńca miasto Quebec City.

O wizycie w Kanadzie właściwie decyduje przypadek. Nie planowaliśmy tego kierunku podczas wstępnych przygotowań trasy. Problemy wizowe na początku podróży spowodowały, że nie mogliśmy polecieć do Stanów Zjednoczonych (historia z tym związana jest opisana w poście Plan podróży) i właśnie dlatego zmieniliśmy kierunek. Wybór padł na Kanadę.

Kanada jest zbyt ogromna (a loty krajowe niestety drogie), aby ogarnąć ją w całości w trakcie 2-3 tygodniowego wyjazdu. Wypunktujemy więc miejsca, które widzieliśmy i opatrzymy je komentarzem wraz z naszą subiektywną oceną. Poniżej prezentujemy mapkę z całością zrealizowanej przez nas trasy (ok. 5000 km).

To właśnie z prowincji Alberta i British Columbia znajdujących się na zachodzie kraju pochodzą obrazki wzięte wprost z tapet Windowsa (patrz np. Banff National Park). Jako, że lot mieliśmy do Montrealu, a 17 dni później samolot z Toronto do Limy, zdecydowaliśmy się skupić tylko na wschodniej części. Skłamałabym, pisząc, że była to dla nas łatwa decyzja. Nie tak prędko przyszło nam zrezygnować z krajobrazów Gór Skalistych. Kuszący zachód Kanady pozostawiamy jednak na osobną podróż.

Quebec – Montreal

To drugie co do wielkości miasto w Kanadzie. Znajduje się we francuskojęzycznej prowincji Quebec i tym językiem potrafi posługiwać się tu 94,5% mieszkańców! Jeśli tak jak my nie znacie francuskiego, nic nie szkodzi! Po angielsku w Montrealu porozumiemy się bez problemu, bo ok. 60% populacji mówi zarówno po francusku jak i po angielsku. Zaskoczyliśmy się, gdy dowiedzieliśmy się, że Montreal jest wyspą! W sumie to prawda – otoczony jest od południa wodami z rzeki Św. Wawrzyńca, a od północy Rivière des Prairies. Nazwa miasta pochodzi od góry Mont Royal, na którą można wejść i obejrzeć centrum z góry (wszystkie wieżowce są niższe od góry Mont Royal, co wynika z nałożonego prawa).

W Montrealu nietrudno zauważyć wysoką aktywność wśród mieszkańców. Wiele osób biega, mnóstwo jeździ na rowerach. Takie zwyczaje również są widoczne wśród policjantów – spotkaliśmy  i takich na rowerach, jak i tych jeżdżących konno!

2 dni w Montrealu

Na Montreal przeznaczyliśmy 2 dni. Wzięliśmy udział w Free Walking Tourze i bardzo polecamy tę formę zwiedzania miasta. Dzięki lokalnemu przewodnikowi możemy dowiedzieć się ciekawostek i informacji praktycznych o mieście i kraju, a ceną takiej wycieczki jest napiwek, który dobrowolnie decydujesz się przekazać przewodnikowi. My dowiedzieliśmy się np, że Montreal jest przyjemnym i tanim miejscem do życia. Cena wynajmu mieszkania w centrum miasta jest bardzo zbliżona do wynajmu takiego mieszkania w centrum Krakowa, a zarobki są tu znacznie wyższe!

Gdzie zjeść?

Montreal obfituje w restauracje oferujące kuchnie z całego świata. To raj dla kulinarnych smakoszy, a najlepsze jest to, że znajdziemy tu restauracje na każdą kieszeń. My wybieraliśmy miejsca niskobudżetowe i zasmakowaliśmy się w chińskiej dzielnicy. Jednak będąc w Montrealu warto spróbować również lokalnych smakołyków, a konkretnie poutine, smoked meat oraz bajgla. Poutine to przekąska obiadowa składająca się z frytek i serowych klusek polanych sosem pieczeniowym. Smoked meat to wędzone mięso wołowe, najczęściej serwowane w kanapce z dodatkiem musztardy. Bajgle to montrealski przysmak, który możemy przyrównać do naszych krakowskich obwarzanków, choć w przeciwieństwie do nich bajgle służą jako pieczywo kanapkowe.

Pierwszego poutine i smoked meat skosztowaliśmy w mijanym food trucku i nie podeszły nam te montrealskie pyszności – sos pieczeniowy był napakowany benzoesanem sodu, a smoked meat zbyt słone. Jako, że nasz host polecił nam wybrać się jeszcze raz do sprawdzonego miejsca, tak też zrobiliśmy. Poutine z Patati Patata był wyśmienity, smoked meat z Schwartz’s idealne, a bajgiel z Fairmount Bagel bardzo smaczny!

Jeśli chcemy wypić kawę w ładnym miejscu, a do tego popracować w otoczeniu pięknej architektury, warto udać się do Crew Collective & Cafe.

Pierwszego dnia wybraliśmy się również do włoskiej dzielnicy Little Italy na targ z warzywami i owocami, których było tam od koloru do wyboru! Przechadzając się jego uliczkami, zachwycaliśmy się ogromnym wyborem gatunków owoców i warzyw.

I jak nie zakochać się w kulinarnym obliczu Montrealu?

Co zobaczyć?

Choć staramy się unikać płatnych atrakcji, skuszeni rekomendacją z Free Walking Tour udaliśmy się zobaczyć wnętrze Bazyliki Notre-Dame (yhy, nie tylko Paryż ma swoje Notre Dame). Koszt wejścia za osobę to 6 CAD i naszym zdaniem warto wydać te kilka dolarów. Bazylika jest przepiękna, a najbardziej spodobało nam się podświetlenie ołtarza. W ramach ciekawostki, w tym miejscu ślub brała Céline Dion.

Aby zobaczyć miasto z góry można wjechać na wieżę zegarową (Clock Tower), która znajduje się przy wejściu do starego portu, tyle tylko, że w połowie września była już nieczynna!

W Montrealu funkcjonuje tzw. underground city, czyli miasto podziemne. To długa sieć korytarzy między stacjami metra, w których znajdują się sklepy.

Bardzo urokliwymi uliczkami są Saint-Denis, Saint-Laurent i Sainte-Catherine. Dwie pierwsze obfitują w restauracje i sklepy, a ostatnia przechodzi przez gejowską dzielnicę Gay Village, w której od pierwszego wejrzenia można dostrzec elementy charakterystyczne, tj. tęczowe flagi. Przez całą ulicę między latarniami zawieszone są kolorowe plastikowe kulki, które na przestrzeni całej uliczki tworzą wielobarwną tęczę.

Po tych dwóch dniach w Montrealu pojechaliśmy na lotnisko odebrać zamówione wcześniej auto i od tej pory ruszamy w długą trasę z zamiarem zwiedzenia fragmentu wschodniej części Kanady.

Quebec City

Najbardziej francuskie miasto w prowincji o tej samej nazwie – Quebec. Tutaj często trudno jest porozumieć się po angielsku. Nasz pierwszy dzień w Quebecu był bardzo deszczowy, ale na szczęście kolejnego dnia warunki bardziej sprzyjały robieniu zdjęć. My spacerowaliśmy po tym mieście, tak najzwyczajniej, podziwiając francuską zabudowę, wąskie uliczki, piękne murale, a paryski klimat czuć tu na odległość.

Co zobaczyć?

Przepiękny widok na miasto wraz z górującym nad nim zamkiem Château Frontenac rozpościera się z cytadeli, jednak nie ma konieczności wchodzenia na samą cytadelę (wejście jest płatne), wystarczy przejść się otaczającymi ją wałami. Zamek Château Frontenac stanowi obecnie luksusowy hotel (ponoć jeden z najczęściej fotografowanych na świecie).

Spacer deptakiem Boulevard Champlain gwarantuje piękne widoki z jednej strony na rzekę Św. Wawrzyńca, a z drugiej na Vieux-Québec (stare miasto).

Przepych francuskiego klimatu zapewnia uliczka Rue du Petit Champlain z mnóstwem sklepików, kawiarni i restauracji.

Niedaleko tej ulicy znajduje się Rue du Cul-de-Sac, nad którą wisiało mnóstwo parasoli w jesiennych barwach.

W mieście znajduje się Parlament, który można zwiedzać zupełnie za darmo, a kilka razy w ciągu dnia odbywa się oprowadzanie po parlamencie wraz z anglojęzycznym przewodnikiem. Na drugim piętrze budynku znajdują się dwie sale o bardzo pięknych wnętrzach – sala sejmu i sala senatu, w których odbywają się obrady.

Okolice Quebec

Niedaleko Quebecu znajduje się wodospad Montmorency, który jest wyższy niż Niagara. Można go zwiedzać, spacerując po przygotowanych stalowych mostkach wiodących nad wodospadem. Można również przejechać się na linie tuż przy wodospadzie, a zważywszy na jego wysokość (84 m) to najpewniej atrakcyjna rozrywka. My nie próbowaliśmy, bo szkoda nam było budżetu na takie szaleństwa. Koszt w przeliczeniu na PLN to około 100 zł za osobę. Quebec jest na liście miejsc, których nie chcielibyśmy pominąć w naszej podróży po Kanadzie!

Charlevoix

To region w prowincji Quebec, do którego prowadzi trasa St. Lawrence Route. To, co widzieliśmy przerosło nasze oczekiwania. Piękna i złota kanadyjska jesień w pełnej odsłonie. Byliśmy tam w idealnym momencie – część drzew wciąż pozostawała zielona, a część mieniła się barwami jesieni. Chętnie spędzilibyśmy kilka dni na terenie parków narodowych w tym rejonie (np. Grands-Jardins National Park, który oferuje również szlaki wspinaczkowe, tzw. via ferrata). Niestety gonił nas czas. Ten region zwiedzaliśmy już w drodze powrotnej z Prince Edward Island, ale opis zamieszczam w tym miejscu, jako, że należy do prowincji Quebec.

Jeśli podobał Ci się ten artykuł i chciałbyś/abyś dać wyraz docenienia naszej pracy, proszę o udostępnienie i polubienie naszego profilu w mediach społecznościowych!

Powiązane

Nowa Zelandia – koszty podróży

Ciasto na pizzę neapolitańską (jeszcze lepsze)

Pętla Ha Giang – TOP atrakcja Wietnamu

5 komentarzy

Podróż Dookoła Świata - Klip Kanada - ŚWIAT Na Własną Rękę 4 maja 2020 - 10:32

[…] Wschodnia część Kanady, czyli 5 prowincji w 2.5 tygodnia […]

Uniwersytet Pedziwiatra czyli babcia Zosia bloguje 9 maja 2020 - 06:20

Cześć Ola i Mateusz.
Zupełnie przypadkowo trafiłam na wasz blog. Przeczytałam z przyjemnoscią. Dziekuję. Bardzo wiernie oddaliście atmosfere wschodnich prowincji Kanady. Byłam tam w 2001 roku razem z meżem. Pojechaliśmy z Toronto na cały miesiac motor-home a w wiec było wygodnie. Ja na stałe mieszkam w Kanadzie. Ciesze się ,ze tu jestem. Pozdrawiam serdecznie.

Ola 12 maja 2020 - 10:19

Dziękuję Pani Zosiu 🙂 Oh, opcja motor-home brzmi rewelacyjnie. Domek na kółkach i wolność z tym związana są bardzo kuszące! Również serdecznie pozdrawiamy.

Andrzej Krysiak 25 sierpnia 2020 - 16:23

Czesc, a my wlasnie wczoraj wrocilismy do Toronto, gdzie mieszkamy, po 12 dniach czesciowego objazdu Quebecu tak jak Wy. Pojechalismy dalej wzdluz Rzeki Sw.Warzynca przeprawiajac sie promami az do Tadoussac. Potem znowu promem na poludniowa czesc Quebec zwiedzic Eastern Townships z baza w Sherbrooke. Przeprawa w poprzek rzeki zajmuje 1:15 minut, tak szeroko tu jest. Co do jedzenia to polecam Galette Bretonne, cudo smakowe rodem z Bretanii. Nalesniki z maki gryczanej z bardzo popularna tutaj kaczka w plasterkach i nawierzchu gruszka na slodko. Trzeba dodac nieskonczona ilosc przepieknych szlakow dla piechurow i rowerzystow.
Podroz po Quebec to podroz krajobrazowo-smakowa. Polecamy wszystkim.

Filmowe Szlaki 19 października 2024 - 23:12

Rozumiem, że do Frontenac nie można wejść do środka, by popatrzeć?

Dodaj komentarz