Nowy Brunszwik – Kanada samochodem

Po opuszczeniu prowincji Quebec kierujemy się do sąsiedniego regionu, czyli Nowy Brunszwik. W tym poście nie zachwycamy się wszystkimi miejscami, bo niektóre z nich nas rozczarowały. Bez żadnej ściemy dowiesz się, które i dlaczego. Informacje tu zawarte pomogą Ci w zaplanowaniu własnej trasy podróży po Kanadzie.

Kanada jest zbyt ogromna (a loty krajowe niestety drogie), aby ogarnąć ją w całości w trakcie 2-3 tygodniowego wyjazdu. Wypunktujemy więc miejsca, które widzieliśmy i opatrzymy je komentarzem wraz z naszą subiektywną oceną. Poniżej prezentujemy mapkę z całością zrealizowanej przez nas trasy (ok. 5000 km).

Fredericton – stolica prowincji Nowy Brunszwik

To miasto pominęlibyśmy za to bardzo chętnie! Jadąc z Quebecu do Saint John w prowincji Nowy Brunszwik zatrzymaliśmy się tutaj na nocleg. Na jednym z blogów wyczytałam, że to bardzo atrakcyjne kosmopolityczne miasto, które oferuje dania rodem z Karaibów. Byliśmy tam w niedzielę, oprócz otwartej kawiarni i kilku punktów z fast foodami nie znaleźliśmy żadnej restauracji, która tego dnia mogłaby zaserwować nam jakiś posiłek. Nawet gdybyśmy byli tam w poniedziałek, to nasze zdanie o tym mieście nie uległoby wielkiej zmianie. Szare, bure i ponure, bez wyróżniającego się centrum. To miasto stanowi stolicę prowincji Nowy Brunszwik i prawdopodobnie dlatego w niedzielę restauracje były pozamykane (zabawne, bo supermarkety były czynne).

Saint John

To miasto również nie uważamy za warte szczególnej uwagi. Jadąc w stronę Zatoki Fundy można się tu zatrzymać na spacer wzdłuż portu. Co do atrakcji w mieście nie będę szaleć w opowieściach, bo nie urzekły nas kompletnie. Latarnia Three Sisters Lamp była niemałym rozczarowaniem. Kierując się w jej stronę, rozglądaliśmy się, gdzie może być ta atrakcja. Mapa wskazywała miejsce, w którym własnie się znajdowaliśmy. Nagle mnie olśniło i mówię „Czekaj, to chyba to. Haha.” Three Sisters Lamp wygląda jak latarnia uliczna, ale nie – ona również pełni funkcję nawigacyjną dla przypływających do portu statków. Latarnia składa się z trzech kloszy (stąd nazwa Three Sisters) i jeśli żeglarze widzą zapalone wszystkie trzy, to jest to dobry znak – płyną we właściwym kierunku do portu.

Niedaleko znajduje się Irving Nature Park z wieloma szlakami spacerowymi, a ponieważ park ten ma dobre opinie, myśleliśmy, aby się tam wybrać. W końcu zdecydowaliśmy się jechać dalej do samej Zatoki Fundy, ale Irving Nature Park wydaje się być dobrym miejsce na odpoczynek w podróży.

Nowy Brunszwik – tu spróbuj homara!

W samym Saint John zjedliśmy pierwszego w swoim życiu homara. Nie zdążyliśmy obejrzeć tutoriala na youtubie, a już mieliśmy na stole talerz z homarem i różne dziwne narzędzia do jego konsumpcji. Kanadyjka siedząca obok przy stoliku widząc naszą niewiedzę wobec sposobu jedzenia, podeszła posłużyć nam pomocą. Zabawna sytuacja, ale świetnie pokazuje, jak mili i pomocni są Kanadyjczycy! Gdybyśmy wiedzieli, że jadąc dalej na wschód będziemy mogli zjeść homara po bardziej okazyjnych cenach, wstrzymalibyśmy się z degustacją jeszcze trochę! W okolicy Zatoki Fundy homary przyrządzano już od 25 CAD. My za homara w Saint John zapłaciliśmy nieco ponad 40 CAD (restauracja Billy’s Seafood Company raczej była z tych droższych, może stąd wyższa cena). Homara w sklepie do samodzielnego przyrządzenia kupimy już za 14 CAD.

Bay of Fundy

Hopewell Rocks

Do Zatoki Fundy jechaliśmy w jednym celu – zobaczyć największe na świecie pływy w Hopewell Rocks. Pływy mają miejsce dwa razy w ciągu doby, a dokładne godziny ich wystąpienia w danym dniu są podane na tablicy przed wejściem na teren parku, w którym znajdują się Hopewell Rocks (wejście kosztuje 10 CAD za osobę).

Te formacje skalne znajdujące się w Zatoce Fundy podczas przypływu są otoczone wodą, a kiedy nastaje odpływ można przechadzać się po brzegu zatoki i podziwiać je z bliska. Różnica między przypływem a odpływem wynosi tu aż 14 m.

Bore View Park

Spędzając noc w Moncton w ramach couchsurfingu u Evy, dowiedzieliśmy się, że warto wcześniej wybrać się do miejsca, w którym widać nadchodzącą falę przypływową – Bore View Park, w samym centrum miasta. W Internecie można sprawdzić dokładną godzinę, kiedy taka fala ma się pojawić. To było bardzo ciekawe doświadczenie. Dokładnie po wybiciu ustalonej godziny naszym oczom ukazała się biegnąca fala, która wypełniała wodą brzegi kanału stanowiącego część zatoki.

Po tym widowisku udaliśmy się do Hopewell Rocks, aby zobaczyć na własne oczy efekt przypływu. Wieczorem, już po odpływie spacerowaliśmy brzegiem zatoki.

The Shire – świetny camping!

Noc spędziliśmy na darmowym campingu The Shire. Camping jest prowadzony przez starszego pana, który ma dom tuż naprzeciw. Na jego terenie znajduje się toaleta, ładnie przygotowane miejsce do zrobienia ogniska i budka, w której można wpisać się do księgi gości i w spokoju przygotować obiad (kilka tamtejszych przyrządów kuchennych może się przydać). Ładnie ścięta trawa i równa powierzchnia pozwalają bez problemów rozbić namiot. To bez wątpienia piękne, że ktoś z dobrego serca i bezinteresownej chęci pomocy utrzymuje taki teren dla podróżujących. Jeśli ktoś ma ochotę wspomóc finansowo rozwój campingu, może zostawić w przygotowanym do tego miejscu swój datek.

Fundy National Park

Wzdłuż zatoki od miejscowości Alma rozciąga się Fundy National Park, w którym przemierzając górskie szlaki możemy podziwiać krajobrazy roztaczające się wokół zatoki. W parku znajdują się dwa jeziora, po których w sezonie można pływać kajakiem lub rowerkiem wodnym (godzina wypożyczenia kajaku kosztowała ok. 15 CAD). Do każdego parku narodowego w Kanadzie należy wykupić pozwolenie na korzystanie z parku, tzw. permit (do tego parku kosztował 15 CAD za dwie osoby). Pokazuje się go np. przy wjeździe na campingi, aby móc z nich korzystać (choć one i tak są dodatkowo płatne, w jednym z campingów w Fundy National Park cena za miejsce na namiot wynosiła 20 CAD).

Eva, u której nocowaliśmy dzień wcześniej poleciła nam wstąpić do piekarni Hofer’s German Bakery w Hillsborough oddalonej od Almy o 55 km. Jadąc znad Zatoki Fundy w stronę kolejnej prowincji, Nowej Szkocji, po drodze wstąpiliśmy w to miejsce. Kupiliśmy kilka bułek (serowych, z makiem i sezamem). Bardzo smaczne, ale po szczególnej rekomendacji Evy oczekiwaliśmy czegoś specjalnego. Piekarnia znajdowała się w niefunkcjonującym już kościele. Często widzieliśmy taką sytuację, gdy opuszczone kościoły zostawały zamieniane na sklepy i inne miejsce użytkowe.

Jadąc do Hallifax, chcieliśmy przejechać kawałek polecanej drogi Fundy Coastal Drive. I tu miało miejsce nasze kolejne rozczarowanie. Doszukiwaliśmy się na siłę piękna trasy, którą jedziemy, ale trudno było nam je znaleźć. Zwykła szutrowa droga, wokół której rosło wiele drzew, a na niektórych odcinkach wyłaniały się wody Zatoki Fundy, w której panowie łowili ryby.

Jeśli podobał Ci się ten artykuł i chciałbyś/abyś dać wyraz docenienia naszej pracy, proszę o udostępnienie i polubienie naszego profilu w mediach społecznościowych!

Powiązane

Nowa Zelandia – koszty podróży

Ciasto na pizzę neapolitańską (jeszcze lepsze)

Pętla Ha Giang – TOP atrakcja Wietnamu