Szlak Salkantay – Machu Picchu na własną rękę

Machu Picchu, Peru

Sposobów dotarcia do Machu Picchu jest kilka, a ich wybór zależy między innymi od czasu, jakim dysponujesz, pieniędzy i Twojej kondycji. W tym artykule przedstawimy 80 – kilometrowy szlak Salkantay prowadzący do Machu Picchu. To przepiękna trasa, która oferuje zarówno widoki na ośnieżone szczyty górskie jak i deszczowe lasy! Po 4 dniach wędrówki dotrzemy do osławionych inkaskich pozostałości. Nasza przygoda z Peru rozpoczyna się w Limie, skąd dotrzemy lokalnym transportem do Cuzco. Ono stanowi bazę wypadową, między innymi do Machu Pichchu.

Lima – dojazd z lotniska do centrum

Do Limy, stolicy Peru, przylatujemy w nocy. Tutaj po raz pierwszy od ponad miesiąca skorzystamy z hostelu. Umówieni z właścicielem La Quinta Libertad na transport z lotniska, już po 2:00 kładziemy się spać. Transport taksówką z lotniska do centrum oficjalnie kosztuje 65 soli. Taką kwotę my również zapłaciliśmy. Oczywiście, chcieliśmy próbować taniej – a może by tak Uber? W dzielnicy Limy w bliskiej odległości od lotniska nie jest bezpiecznie, szczególnie nocą. Ubera nie złapiemy na terenie lotniska, więc trzeba by się nieco oddalić. Na lotnisku oferują się również taxi nieoficjalne, które za transport do centrum życzą sobie zaledwie 35-40 soli. Nie mają one jednak dobrej sławy – zdarzają się sytuacje, gdy turyści zostają wywiezieni w szczere pole i zmuszeni do oddania pieniędzy i cennych przedmiotów. Po rozmowach na CouchSurfingu z kilkoma mieszkańcami Limy zdecydowaliśmy się skorzystać z transportu oferowanego przez hostel jako bezpiecznej formy wydostania się z lotniska.

Lima – Cuzco

Kolejnego dnia dzięki bezinteresownej pomocy właściciela hostelu kupujemy kartę SIM, wymieniamy pieniądze (płatności kartą zdarzają się rzadko!) i kupujemy bilet autobusowy do Cuzco. Jako, że kolejnego dnia w Peru odbywały się wybory samorządowe, wiele osób podróżowało i choć ogólna zasada mówi, że nie ma problemu z zakupem biletu do Cuzco na ten sam dzień – my nie mieliśmy wielkiego wyboru w dostępności miejsc. O 14:00 mieliśmy wyruszyć… Nie zdziwiło nas jednak wcale, że faktyczny start odbył się dopiero o 15:00 – nie spodziewamy się japońskiej punktualności w kraju latynoskim. Po 22 godzinach jazdy zmęczeni docieramy do Piuray Hostal Cusco. Ten hostel bardzo przypadł nam do gustu. Mimo często zacinającego się WiFi oraz braku ogrzewania w pokojach – dzięki tarasowi z widokiem na całe miasto i dobrze wyposażonej dzielonej kuchni – hostel skradł nasze serca. To właśnie Cuzco stanowi bazę wypadową do Machu Picchu. I między innymi z takim zamiarem przyjechaliśmy do tego miasta. Poniżej wypunktuję przebieg przygotowań i trasy zdobycia miasta Inków.

Widok z tarasu w Piuray Hostal Cusco skradł nasze serca!

TRASA – trekking Salkantay

Mapa całego treku Salkantay

Mapa w wersji online jest dostępna TU.

Dzień 1 – Salkantay

Cuzco – Mollepata – Soraypampa – Humantay Lake

Transport Cuzco – Mollepata

Avenue Acropata (Piuray Hostal Cusco, w którym się zatrzymaliśmy, znajduje się 8 min piechotą od tego miejsca) średnio co godzinę, rozpoczynając od 4:00 rano, wyruszają colectivo do Mollepaty, a koszt za tę 2 godzinną jazdę wynosi 15-20 soli od osoby. W ramach wyjaśnienia – colectivo to (auto)busy lub vany, które ruszają, gdy zbierze się odpowiednia ilość osób. Nam udało się zbić cenę z 15 do 12 soli za osobę. Nasze colectivo wyruszyło o 7:10. W Mollepacie wysiadamy na głównym placu w mieście.

Porada: Ten pierwszy dzień trekingu Salkantay można rozpocząć później, my już o 15:30 rozkładaliśmy namiot – trochę za wcześnie, dlatego polecamy wyruszyć z Cuzco do Mollepaty godzinę lub dwie później. Tego dnia mieliśmy najpiękniejszy w swoim życiu widok z namiotu – przed nami roztaczał się ośnieżony szczyt Salkantay. Spójrzcie sami!

Transport Mollepata – Soraypampa

Z tego samego placu, na którym wysiedliśmy, łapiemy transport do Soraypampy. Taxi życzą sobie 80 soli za samochód – jeśli mamy z kim podzielić te koszty, to dobra opcja. My, dzięki pomocy Peruwianki zapoznanej w drodze do Mollepaty, wynegocjowaliśmy cenę 20 soli od osoby za podróż busem – prawie pustym. Kierowca próbował podnieść cenę do 25 soli, już po odejściu naszej nowej znajomej. Stłumiłam go jednak, mówiąc, że umowa była inna. Treki Salkantay rozpoczynają się już w Mollepacie, my jednak podjechaliśmy na wyższą wysokość 3850 m n.p.m. do Soraypampy, dzięki czemu trek skrócił się o jeden dzień (Mollepata – Soraypampa nie obfituje w nieziemskie widoki).

Soraypampa – Humantay Lake

Tego dnia zbaczamy z trasy, by wykonując około 300 m przewyższenia podziwiać jezioro położone w cieniu góry Humantay (5473 m n.p.m.). Wchodzimy na wysokość 4200 m n.p.m. Żeby oszczędzić sobie sił i nie wchodzić z plecakami, zostawiliśmy je na campingu w Soraypampie, tuż przy wejściu na szlak do jeziora. Właścicielka campingu zgodziła się je przechować w zamian za napiwek (daliśmy pani 5 sol). Trasa nie jest lekka, cieszymy się, że nie wchodzimy tu z plecakami. Po godzinie treku widok, który roztacza się przed nami jest pięknym początkiem kilkudniowej wyprawy. Położona w cieniu góry laguna mieni się żółto-zielono-niebieskimi barwami i robi ogromne wrażenie. Tego dnia można zatrzymać się już na noc na campingu w Soraypampie lub tak jak my udać się jeszcze kawałek szlakiem aż zobaczymy polanę z widokiem na górę Salkantay.

Tego dnia lepiej rozpocząć trasę nieco później

Jako, że wcześnie rozpoczęliśmy dzień, już o 15:30 rozkładaliśmy namiot. Na polanie jest wydzielony teren, na którym pasą się konie. Tuż przed zmrokiem dwaj młodzi pastuszkowie zapukali nam w namiot, mówiąc, że to prywatna polana i musimy zapłacić 10 soli za nocleg w tym miejscu. Po 10-15 minutowej próbie, jak sądzimy, wyłudzenia od nas pieniędzy doszliśmy do kompromisu – 5 soli w ramach napiwku, a jeśli im to nie odpowiada, pakujemy namiot i wracamy na camping, na którym jest choćby toaleta. Zgodzili się na napiwek, ale ta sytuacja wywołała u nas trochę stresu. Jeśli kogoś mamy się obawiać, to są to w pierwszej kolejności ludzie, nie zwierzęta. Skoro ci dwaj chłopcy nas zobaczyli, wiedzą, gdzie jesteśmy. Najpewniej mamy ze sobą jakieś pieniądze – czy nie zechcą w nocy wrócić? Na szczęście noc minęła nam spokojnie, ale wycie krowy, czy szelest wody z pobliskiej rzeki wywoływały, szczególnie u mnie, napływy strachu.

DZIEŃ 2 – Salkantay

Polana noclegowa przed przewyższeniem do kolejnej wioski – Salkantaypampa – Soirococha – Salkantay Pass – Wayracmachay – Huairaspampa – Chaullay

Polana noclegowa przed przewyższeniem do kolejnej wioski (3920 m n.p.m.) – Salkantaypampa (4150 m n.p.m.)

Pobudka o 6:00, ciepła herbata i śniadanie, by o 7:30 wyruszyć na najtrudniejszą część szlaku. Pierwszy odcinek wiedzie do wioski położonej niecałe 200 m wyżej. Droga jest trudna, ciągle pod górkę, co z plecakami nie jest łatwe. Często się zatrzymujemy, zawsze z powodu mojej niewydolności. Po 50 minutach zdobywamy tę wioskę. Chwilę odpoczywamy i ruszamy dalej.

Salkantaypampa (4150 m n.p.m.) – Soirococha (4400 m n.p.m.)

Ten odcinek obejmuje 250 m przewyższenia i łącznie zajął nam 1 h 20 minut. W pewnym momencie trasa rozwidla się na dwa odcinki, które ostatecznie i tak spotykają się razem przed wioską Soirococha. My wybraliśmy rozwidlenie obejmujące tzw. 7 culebras (7 węży), na którym znajduje się punkt widokowy. Nazwa tego odcinka nie jest przypadkowa – to 7 serpentyn, które musimy pokonać nim wdrapiemy się na punkt widokowy. Droga przez mękę! Nawet nie liczyłam, ile razy potrzebowałam się zatrzymać. Cały trud zrekompensowały widoki z pokrytym śniegiem, tak bliskim, szczytem Salkantay. Na tym punkcie znaleźliśmy się po 50 minutach marszu od Salkantaypampy. Odpoczęliśmy około 10 minut i ruszyliśmy do Soirococha.

Soirococha (4400 m n.p.m.) – Salkantay Pass (4630 m n.p.m.)

Nie wiem, gdzie było trudniej. Ten odcinek to także miliony postojów, choćby takich pół minutowych na wyrównanie oddechu. Widoki są piękne i to wielka nagroda. Po godzinie zdobywamy przełęcz i tam zjadamy zwycięską kanapkę z tuńczykiem. Mamy szczęście, bo już pół godziny później widoki z przełęczy są zakryte mgłą. My na przełęczy stanęliśmy o 10:45.

Salkantay Pass (4630 m n.p.m.) – Wayracmachay (3912 m n.p.m.) – Huairaspampa (3354 m n.p.m.) – Chaullay (2900 m n.p.m)

Przed nami mozolna część tego dnia – do pokonania mamy około 1700 m zejścia, co jest rozłożone na 14- kilometrowym odcinku szlaku. Widoki zmieniają się już diametralnie. Przechodząc na drugą stronę Andów, towarzyszą nam krajobrazy dżungli. Ta część stanowi długi, ciągnący się w nieskończoność odcinek aż do wioski Chaullay, w której nocujemy. Pierwszą z wiosek Wayracmachay mijamy bardzo szybko, nawet się w niej nie zatrzymujemy na odpoczynek. Kierując się do drugiej, Huairaspampa, tracimy resztki energii, wzbiera w nas złość, jesteśmy padnięci, głodni, a do tego wszystkiego zaczęło lać. Kiedy po okołu 2 godzinach od opuszczenia przełęczy w końcu ją zdobywamy, chowamy się w szopie przed deszczem i tam grzejemy sobie zupkę z proszku. Zorganizowana wycieczka również zatrzymała się w tej wiosce na lunch. Te zadaszone szopy z ławami i stołami w środku najpewniej były przygotowane właśnie dla nich, a my skorzystaliśmy z tego, że nie wszystkie były zapełnione.

Po pół godzinnym odpoczynku ruszamy na ostatni 8- kilometrowy fragment do wioski Chaullay, który dłuży nam się w nieskończoność. Choć trasa wiedzie lekko w dół, to naprawdę męczący marsz. Na miejscu jesteśmy około 18:00, wykupujemy zadaszony fragment campingu (10 soli), w którym rozkładamy namiot i idziemy się umyć – Mateusz w darmowym, zimnym prysznicu, a ja wykupuję dla siebie ciepłą wodę za 10 soli. Pijemy zwycięską colę (4 sole za 500 ml) i piwo Cusqueña (12 soli za 630 ml), jemy ciepłą kolację (puszka fasoli z wieprzowiną nie miała w sobie prawie w ogóle wieprzowiny!) i idziemy spać. To był bardzo męczący dzień.

Dzień 3 – Salkantay

Chaullay – Sahuayaco – Santa Teresa – Hidroeléctrica – Machu Picchu Pueblo

Chaullay (2900 m n.p.m) – Sahuayaco (2100 m n.p.m)

Pobudka standardowo o 6:00, by po 1,5 h opuścić camping. Śniadanie tego dnia nie smakuje już tak jak dzień wcześniej – bułka, kupiona jeszcze w Cuzco jest czerstwa, a w połączeniu z przesłodzonym dżemem nie smakuje dobrze. Tego dnia cała trasa wiedzie lasem deszczowym, a przez znaczną większość czasu schodzimy w dół. Występują odcinki przewyższenia – są jednak krótkie, choć wciąż męczące. Z powodu osunięcia terenu na szlaku ostatnie kilka kilometrów do wioski musimy pokonać szutrową drogą po drugiej stronie rzeki. Z tej właśnie przyczyny docieramy do Sahuayaco zamiast do, pierwotnie planowanej, La Playa, która znajduje się nieco przed Sahyayaco. O 13:30 jesteśmy na miejscu. Ta część treku objęła 16 km marszu.

Sahuayaco (2100 m n.p.m) – Santa Teresa (1550 m n.p.m.) – Hidroeléctrica (1890 m n.p.m.)

W Sahuayaco łapiemy colectivo do Santy Teresy (12,5 soli od osoby po negocjacjach), a z Santy Teresy colectivo do Hidroelectrici (5 soli od osoby). Tutaj gotujemy makaron z obrzydliwym sosem salsowym (nie umiemy wyjść z wrażenia, jak niedobre i drogie są gotowe artykuły spożywcze w saszetkach/puszkach do kupienia w supermarketach, a jak pyszne jest jedzenie w restauracjach). Ten fragment drogi (Sahuayaco – Santa Teresa – Hidroeléctrica), pokonany przez nas colectivo, obejmował 24 km. Decydując się na kontynuację pieszą szlaku, za La Playa skręcalibyśmy w prawo, kierując się lekko na wschód, aby od razu przedostać się do Hidroeléctrici, bez wizyty w Santa Teresa. Po dotarciu do Lucmabamby należałoby kierować się na wschód do Llactapaty, gdzie mija się inne ruiny Inków (w gorszym stanie niż Machu Picchu).

Hidroeléctrica (1890 m n.p.m.) – Machu Picchu Pueblo (2050 m n.p.m.)

Przed nami ostatni odcinek trasy, który można pokonać pociągiem (13-28$ od osoby) lub pieszo, wzdłuż torów. Droga jest nudna, do pokonania mamy 11 km, co zajmuje 2,5-3 godziny. Nam trasa do Machu Picchu Pueblo (właściwa nazwa od niedawna to Machu Picchu Pueblo) bardzo się dłużyła, mieliśmy już dość i po niecałych 3 godzinach dotarliśmy do niezwykle skomercjalizowanej wioski, która stanowi bazę wypadową do Machu Picchu. Część trasy pokonaliśmy już po zmroku, z latarkami na czołach. Nie wiedzieliśmy o tym, że w centrum miasteczka grasują hotelowi naganiacze, u których można uzyskać lepszą niż na booking.com cenę za noc w hostelu. Jedna pani, przedstawiciel naganiaczy, wepchnęła mi w ręce wizytówkę z hostelem, który promowała. Jego ocena w Internecie to 2.0. My za nocleg w MachuPicchu Packer zapłaciliśmy 73 sole – pokój był czysty, ładny, a śniadanie bardzo smaczne (pieczona dzień wcześniej babka czekoladowa uwiodła nas kompletnie!).

Dzień 4 – Salkantay

Machu Picchu Pueblo – Machu Picchu – Machu Picchu Pueblo – Hidroeléctrica – Cuzco

Wieczór wcześniej w Machu Picchu Pueblo w biurze Ministerio de Cultura, tuż przy głównym placu w miasteczku kupiliśmy bilety do Machu Picchu (152 sole od osoby!). Bilety można również zakupić przez Internet (kliknij tu). Oprócz podstawowego biletu, który obejmuje tylko wejście na Machu Picchu, można zakupić dodatkowo wejście na górę Wayna Picchu (całość Machu Picchu + Wayna Picchu kosztuje 200 soli od osoby), które również jest opatrzone dodatkowymi restrykcjami co do ilości turystów i godzin wejść. Druga opcja dotyczy dodatkowo wejścia na górę Machu Picchu (całość 200 soli od osoby) i również nałożone są tutaj dodatkowe restrykcje.

Wejście do Machu Picchu – restrykcje

Z powodu natłoku turystów od lipca 2017 Peru wprowadziło restrykcje dotyczące ilość wejść. Dzień zwiedzania został podzielony na dwie tury (pierwsza od 6:00-12:00, druga 12:00-17:30). Każdy zwiedzający może pozostać maksymalnie cztery godziny na terenie ruin (to nie jest kompletnie weryfikowane!). W Internecie widnieje informacja, że każdy jest zobligowany do wejścia z przewodnikiem (bzdura! To również w żaden sposób nie jest sprawdzane, przynajmniej nie obecnie). Jak się okazało, bilety na poranną turę na kolejny i nawet następny dzień były wyprzedane! Bardzo się zdziwiliśmy, ponieważ byliśmy poza szczytem sezonu (który trwa do końca września). Wybraliśmy więc drugą turę, czyli wejście do Machu Picchu od 12:00 do 17:30. I nie żałujemy- dzięki temu mogliśmy się wyspać, zjeść spokojnie śniadanie, a ostatecznie na colectivo do Cuzco z miasteczka Hidroeléctrica i tak zdążyliśmy.

Machu Picchu Pueblo (2050 m n.p.m.) –  Machu Picchu (2430 m n.p.m) – Machu Picchu Pueblo (2050 m n.p.m.)

Przy wejściu do ruin byliśmy już o 11:10. Droga z Machu Picchu Pueblo do Machu Picchu zajęła nam 1 h 15 min. Po opuszczeniu terenu miasteczka i przejściu mostu należy skręcić w lewo na kolejny most, by tam już zacząć wspinaczkę po skalnych stromych schodach na samą górę do miasta Inków. W ten sposób pokonujemy, jak podaje Internet, około 2000 schodów. Dla tych, którym zdrowie nie pozwala (lub po prostu wygrywa wygoda) jest inna opcja. Z Machu Picchu Pueblo (tuż przy samym początku miasteczka) odjeżdżają autobusy, które wiozą turystów pod samo wejście na teren ruin. Taka przyjemność kosztuje jednak 25 $ w dwie strony (można zakupić bilet w jedną stronę za połowę ceny i oszczędzić sobie wchodzenia, a zejście, które jest łatwiejsze pokonać samodzielnie). W samym mieście Inków spędziliśmy nieco ponad półtorej godziny, a zejście do Machu Picchu Pueblo zajęło nam łącznie godzinę.

Machu Picchu Pueblo (2050 m n.p.m.) – Hidroeléctrica (1890 m n.p.m.)

Jako, że na samą drogę do Machu Picchu zostawiliśmy największy plecak w hostelu, a potrzebne rzeczy przepakowaliśmy do mniejszego, z Machu Picchu wróciliśmy do Machu Picchu Pueblo. Wstąpiliśmy na obiad na Mercado Local w centrum miasteczka. Mateusz zamówił pierś z kurczaka z ryżem, frytkami i surówką, a ja zamiast pieczonej piersi wzięłam milanesę (kotlet z kurczaka w panierce z ciasta). Pychota! Za każde takie danie zapłaciliśmy, jak lokalsi, 6 soli. Bardzo polecamy! W tym skomercjalizowanym miasteczku, w którym lokale podają ceny typowo pod bogatego turystę, lokalny market z jedzeniem był wspaniałym odkryciem. Po odebraniu rzeczy z hostelu ruszyliśmy na ostatni odcinek całego treku, czyli powrót do Hidroeléctrici, który tym razem zajął nam 2 godziny 20 minut. Szliśmy zdecydowanie szybszym tempem, bez przystanków, przeganiając innych pieszych (przypominam: do pokonania jest 11 km po płaskim, najczęściej kamienistym podłożu).

Hidroeléctrica (1890 m n.p.m.) – Cuzco (3399 m n.p.m.)

Przed 18:00 byliśmy już na miejscu i nie szukając długo, wynegocjowaliśmy z autobusowym naganiaczem cenę 35 soli od osoby za przejazd do Cuzco. Mieliśmy szczęście, bo 10 minut później pełne colectivo ruszało już w stronę stolicy regionu. Myśleliśmy, że po 2-3 godzinach będziemy już na miejscu. Zapytałam pana siedzącego za nami, jak długo jedzie autobus. Wobraźcie sobie nasze zdziwienie, gdy otrzymałam odpowiedź „No biorąc pod uwagę, że jedziemy po górach, trasa zajmie około 8 godzin.”.

Whaaaat?! Czemu nie wiedzieliśmy o tym wcześniej? Jakoś błędnie założyliśmy (nie wiadomo czemu), że ta trasa nie jest tak długa (ponad 200 km, spora część w górach – to jednak może dać łącznie tak spory czas). Nasz Piuray Hostal Cusco w Cuzco ma czynną recepcję do 23:00, obawialiśmy się, czy zostaniemy wpuszczeni o 2:00 w nocy. Na szczęście po dotarciu obyło się bez problemów. Po dwukrotnym użyciu dzwonka, zeszła do nas pani i miło nas wpuściła, pytając o wrażenia po odbyciu trekingu i życząc spokojnej nocy.

Szlak Salkantay – podsumowanie

Tak przebiegła nasza trasa szlakiem Salkantay do Machu Picchu. Choć wybraliśmy się w połowie października, czyli w okresie przejściowym między porą suchą a deszczową, deszcz pojawiał się okazyjnie. Najpewniejsza pogoda jest w okresie od kwietnia/maja do września, bo ryzyko opadów jest najmniejsze. Wtedy jednak temperatury są nieco niższe niż w porze deszczowej. Koniec września/początek października są optymalnym terminem na zrobienie tego trekingu. Mimo wszystko zawsze warto sprawdzić pogodę. My robiliśmy to poprzez stronę MOUNTAIN-FORECAST.

Całość tego treku, tj. od Mollepaty do Machu Picchu Pueblo obejmuje ok. 80 km. My zrobiliśmy trasę z Soraypampy do Machu Picchu Pueblo. Na część trasy skorzystaliśmy z colectivo. Łącznie pokonaliśmy 45 km pieszego treku oraz 11 km powrotu na nogach z Machu Picchu do Hidroeléctrici.

Inne możliwości dotarcia do Machu Picchu

To nie jedyna możliwość dotarcia do tego cudu świata. Jeśli ktoś jest zainteresowany innym trekingiem, można przejść Inca Trail (całość ma 43 km i obejmuje 4-dniowy treking). Jeżeli kogoś nie interesuje piesza wędrówka, można po prostu tu przyjechać, a możliwości jest kilka:

  • najdroższa, bezpośrednia, ale też najwygodniejsza opcja to skorzystanie z pociągu przewoźnika PeruRail lub IncaRail. Trasa wiedzie już z Cuzco do samego Machu Picchu Pueblo i kosztuje między 145-190 $ w obie strony w zależności od standardu (pociąg Hiram Bingham 12 przewoźnika PeruRail, jeden z najbardziej luksusowych pociągów na świecie, kosztuje 900$ w obie strony!);
  • alternatywą do pociągu są colectivo na trasie Cuzco – Hidroeléctrica (35-40 soli od osoby), po czym wybieramy opcję pieszą do Machu Picchu lub pociągową (ceny w Internecie są bardzo różne, między 13-28$ w jedną stronę).

Choć w trakcie treku bywało naprawdę ciężko, szczerze polecamy obrać tę samodzielną formę, bo oprócz oszczędności pieniędzy jest ona powodem do zasłużonej dumy i radości!

Jeśli podobał Ci się ten artykuł i chciałbyś/abyś dać wyraz docenienia naszej pracy, proszę o udostępnienie i polubienie naszego profilu w mediach społecznościowych!

Powiązane

Nowa Zelandia – koszty podróży

Ciasto na pizzę neapolitańską (jeszcze lepsze)

Pętla Ha Giang – TOP atrakcja Wietnamu

4 komentarze

maadziak 17 października 2018 - 22:59

Pięknie dziękuję! Świetna relacja, zdjęcia i wskazówki 🙂

Święta Dolina Inków i Ausangate Trek – jak je zorganizować na Własną Rękę? – Podróże, te mniejsze i jedna duża 22 października 2018 - 04:45

[…] w wiele okolicznych punktów. To stąd wyruszyliśmy na szlak Salkantay, aby zdobyć Machu Picchu (TU radzimy, jak zorganizować ten trek na własną rękę). Po tej wyprawie, odpoczywając w Cuzco, […]

RENIA 11 maja 2019 - 03:51

Ze względów zdrowotnych nie mogę wejść na żadną z gór? Czy warto iść do samego miasteczka? Marzą mi się zdjęcia z widokiem na Machu Picchu. Czy zrobię je także bez wchodzenia na żadną z gór?

Mateusz 23 maja 2019 - 13:06

Niestety, z dołu nie widać za wiele, ale można skorzystać z autobusu, który zawozi na górę, z Machu Picchu pueblo pod wejście do kompleksu. Nie jest to tanie (bodajże 25 dolarów w dwie strony), ale w ten sposób tam dasz radę dotrzeć. Do samego Machu Picchu pueblo możesz dojechać albo pociągiem z Cusco (najtaniej 65$ w jedną stronę), albo busem do Hydroelectrica, a potem pociągiem na krótszej trasie, wzdłuż której szliśmy. 🙂

Dodaj komentarz