3 tygodnie w Nowej Zelandii – plan trasy

Jak zaplanować trasę w Nowej Zelandii w zaledwie 3 tygodnie? Skupić się na jednej z wysp, czy warto zwiedzić obie? Przed takim wyzwaniem stanęłam, planując naszą podróż. Zapoznałam się z wieloma relacjami zamieszczonymi w Internecie i wyłuskałam z nich to, co według nas najpiękniejsze. Wczytywałam się również w opisy polecanych trekkingów. Od początku wiedzieliśmy, że stawiamy na naturę, a pobyt w miastach będzie służył konkretnemu celowi, jak np. wizyta w polecanej burgerowni w Queenstown. Tak powstała trasa, którą przedstawię Wam w tym poście.

Ile czasu przeznaczyć na Nową Zelandię?

Jeżeli lecisz z Europy, weź pod uwagę, że podróż zajmie Ci przynajmniej 20 godzin. Jeżeli będziesz szukać tańszych połączeń, prawdopodobnie zajmie nawet 40. W takiej sytuacji tydzień to za krótki czas. Jeżeli możesz przeznaczyć na wyjazd nie więcej niż 2 tygodnie, skupiłabym się tylko na jednej wyspie. Im więcej masz czasu, tym lepiej, bo w Nowej Zelandii nie będziesz się nudzić. Atrakcje natury znajdują się na każdym kroku. Chciałoby się po prostu zostać gdzieś dłużej i cieszyć otaczającym pięknem. My mieliśmy 3 tygodnie i podzieliliśmy ten czas między obie wyspy. Średnio pokonywaliśmy około 200 km dziennie samochodem. Nowa Zelandia jest prawie 29 razy mniejsza niż Australia, więc znacznie szybciej dociera się tu do kolejnych punktów na trasie. W 3 tygodnie możesz naprawdę wiele zobaczyć, sam się przekonaj!

Kiedy pojechać do Nowej Zelandii?

Odradzam wyprawę zimą. Wtedy jest chłodno i dużo pada. Ceny wypożyczenia samochodów w okresie czerwiec-sierpień mogą być bardzo kuszące, ale nie dzieje się to bez przyczyny. To mało przyjemny czas na zwiedzanie kraju, dlatego firmy wystawiają campervany nawet za 10 AUD (25 zł) za dobę! Lato jest najsuchszym okresem w roku (grudzień-luty) i jednocześnie najbardziej turystycznym. Wiosną częściej pada (wrzesień-listopad), dlatego pola na Wyspie Północnej się zielenią. Jesień (marzec-maj) to chłodniejszy czas. My wybraliśmy się na przełomie lutego i marca. Pogoda była bardzo dobra, a deszcz nie popsuł nam planów. Temperatury w ciągu dnia wynosiły około 25 stopni, nocami znacząco spadały. Jeden raz mieliśmy zaledwie kilka stopni, bo szyby w samochodzie były przymarznięte (noc w okolicy lodowców).

W Nowej Zelandii byliśmy na przełomie lutego i marca 2020 roku w trakcie naszej długiej podróży po świecie. Te 3 tygodnie były dla nas przyjemnym wspomnieniem australijskiego roadtripa i jednocześnie urlopem dla Mateusza, który pracuje zdalnie w podróży.

Trasa w Nowej Zelandii

Na mapie zaznaczyłam trasę naszej 3-tygodniowej wyprawy. W legendzie mapy znajdziesz rozpiskę z podziałem na dni, a w tekście poniżej gotowy plan zwiedzania na każdy dzień wraz z miejscami noclegowymi. Przedstawioną tu trasę zrealizowaliśmy w lutym/marcu 2020 roku. Zauważ, że niektóre dni są dość leniwe, a inne bardzo napięte. Mam nadzieję, że ta rozpiska pomoże Ci w przygotowaniu własnego planu zwiedzania. Powodzenia!

Dzień 1 – Auckland – Kaiiwi Lake – 200 km

Wczesnym rankiem lądujemy na lotnisku w Auckland. Czekamy na taxi podstawione z wypożyczalni i docieramy do biura Spaceships, by odebrać naszego campervana. W najbliższym Pak’nSave robimy duże zakupy spożywcze, kupujemy kartę SIM (najlepiej wziąć SPARK) i jedziemy odpocząć na terytorium Northland do jeziora Kaiiwi.

Camping: Pine Beach Camping Ground (15 NZD od osoby), prysznic płatny dodatkowo (2 NZD)

Dzień 2 – Trounson Kauri Park – Waipu Caves – 350 km

Rankiem pływamy w jeziorze, a potem zbieramy się z campingu w stronę lasu, w którym rosną drzewa Kauri – endemiczne dla Wyspy Północnej Nowej Zelandii. Stamtąd jedziemy do jaskini Waipu, w której podziwiamy piękny świetlikowy spektakl. Wstęp do jaskini jest bezpłatny. Tego dnia czeka nas jeszcze długa droga na południe od Auckland w stronę miasta Matamata.

Camping: Te Kauwhata Domain (bezpłatny), brak prysznica

Dzień 3 – Hobbiton – Blue Springs – Redwoods Treewalk – Waterfall Spout Bath – 250 km

Wcześnie zbieramy się z campingu. Przed nami prawie 1.5 godziny w drodze do miejscowości Matamata, by o godzinie 8:30 wyruszyć z wycieczką na zwiedzanie planu filmowego Hobbiton. To kosztowna, ale warta swojej ceny atrakcja (84 NZD od osoby). W trakcie oprowadzania po terenie wioski hobbitów przewodnik sprzedaje smaczki z planu filmowego. Po wycieczce pojechaliśmy do Blue Springs – wspaniałego miejsca o abstrakcyjnie przezroczystej wodzie. Pozyskiwana stąd woda jest źródłem 70% wód butelkowanych Nowej Zelandii. Zależało mi również, żeby zobaczyć sekwoje, dlatego wybraliśmy się do Redwoods Treewalk. Dzień zakończyliśmy kąpielą w wodach termalnych Waterfall Spout Bath.

Camping: Waiotapu Tavern (20 NZD za auto), nielimitowany gorący prysznic

Dzień 4 – Wai-O-Tapu – Hot and Cold – Rotowhero Lake – Spa Thermal Park – 170 km

Cały dzień spędzamy na obszarach geotermalnych. Oglądamy jeziorka, których kolorom nie możemy się nadziwić. Wąchamy mocne siarkowe opary, które przypominają zapach zgniłego jajka. Patrzymy, jak gotuje się błoto oraz jak wybucha gejzer. Gdybym miała przyrównać te atrakcje natury do jakiegoś innego miejsca na świecie, byłaby to Islandia! Kluczowa różnica tkwi w opłacie. Na Islandii są one (jeszcze) darmowe, a w Nowej Zelandii za wejście do Wai-O-Tapu zapłaciliśmy 33 NZD od osoby. Dzień kończymy relaksem w publicznych termalnych wodach Spa Thermal Park.

Camping: Kiwi Camp National Park (bezpłatny), prysznic płatny dodatkowo (2 NZD)

Dzień 5 – Tongariro Alpine Crossing (20 km trekking)

Ten dzień spędzamy na trekkingu w Parku Narodowym Tongariro. Filmowy Mordor z Władcy Pierścieni to obszar tego parku. Dlatego właśnie Tongariro Alpine Crossing określa się najpopularniejszym trekkingiem w Nowej Zelandii. Szlak rozpoczyna i kończy się w innym miejscu, co rodzi konieczność skorzystania z transportu oferowanego przez agencje (35 NZD od osoby w dwie strony, tj. z miasta National Park do parku i z powrotem).

Camping: Kiwi Camp National Park (bezpłatny), prysznic płatny dodatkowo (2 NZD)

Dzień 6 – Dojazd do Egmont National Park (Kamahi Walk, krótki spacer) – 300 km

Ten dzień spędzamy w trasie. Na koniec udajemy się tylko na krótki 20 minutowy spacer po tzw. Goblin Forest. Spacerowa trasa Kamahi Walk przenosi nas w świat hobbitów, goblinów, elfów i innych tajemniczych stworzeń.

Camping: Waitara Holiday Park (15 NZD od osoby), prysznic w cenie

Dzień 7 – Trekking Pouakai Crossing (20 km) – dojazd do campingu – 160 km

Ten dzień spędzamy na trekkingu w Parku Narodowym Egmont. Na początku pogoda nas nie rozpieszcza. Jest deszczowo, mgliście i bardzo wietrznie. Przekonałam Mateusza, żeby nie rezygnować. W końcu pogoda w Nowej Zelandii potrafi zmieniać się z chwili na chwilę. Idąc uparcie przed siebie, doczekaliśmy się zasłużonej nagrody. Zamiast mgły i chmur Góra Taranaki otoczona była czystym i błękitnym niebem!

Camping: Waverly Beach Campground (10 NZD za auto), prysznic w cenie

Dzień 8 – Wellington – 270 km

Ostatni dzień na Wyspie Północnej spędzamy w trasie i na spotkaniach ze znajomymi mieszkającymi w Wellington i okolicy. Po drodze robimy zakupy w outlecie Icebreaker. Jeżeli chcesz kupić odzież merino w naprawdę okazyjnych cenach, zrobisz to właśnie w Icebreaker Otaki Outlet. Polecam! W Wellington zwiedzamy Muzeum Te Papa i muszę przyznać, że bardzo nam się spodobało. Część wystaw jest darmowa i my tylko z nich skorzystaliśmy. Jeżeli chcesz zobaczyć panoramę miasta, zrobisz to na Górze Victoria.

Camping: nocowaliśmy u znajomych w mieszkaniu

Dzień 9 – Prom na Wyspę Południową – region winny Marlborough – 100 km

O godz. 8:00 wypływamy z Wellington do Picton. Rejs dostarcza wiele pięknych widoków, dlatego, jeżeli masz taką możliwość, wybierz transport w ciągu dnia. Dostępne są również rejsy w godzinach nocnych, ale wówczas ominiesz te piękne krajobrazy. Po dopłynięciu zrobiliśmy duże zakupy i pojechaliśmy do regionu winnego Marlborough. Wybraliśmy na szybko kilka winnic i w nich testowaliśmy lokalne wyroby. Ten region produkuje przede wszystkim wina Sauvignon Blanc.

Camping: Brown River Reserve (bezpłatny), brak prysznica

Dzień 10 – Abel Tasman National Park – Coast Track (15 km) – 150 km

Najbardziej popularną aktywnością w Parku Abel Tasman jest wypożyczenie kajaka i samodzielny rejs wzdłuż wybrzeża. Wypożyczenie sprzętu na dzień to jednak spory wydatek (ok. 200 zł od osoby). Alternatywą jest piesze przejście szlaku, co dostarczy pięknych widoków na zatoki, błękit wody i ciekawą roślinność. My zdecydowaliśmy się przejść dwa fragmenty szlaku Coast Track, który w całości obejmuje 54.5 km i znajduje się w wyróżnionej kategorii szlaków, tzw. Great Walk. Tego dnia przeszliśmy 7.5 km szlaku, docierając do punktu widokowego Yellow Point. Wracaliśmy tą samą trasą, pokonując kolejne 7.5 km.

Camping: Uruwhenua Reserve (bezpłatny), bez prysznica

Dzień 11 – Abel Tasman National Park – Coast Track (12 km) – 300 km

Decydujemy się spędzić w parku kolejny dzień i przechodzimy fragment Coast Track, tym razem zaczynając od drugiej strony. Docieramy do Zatoki Whariwharangi i wracamy do parkingu tą samą trasą. Opuszczamy teren parku i jedziemy do miasta Richmond na większe zakupy. Przed nami bardzo kręta i bardzo piękna trasa w górach. Serpentynom końca nie było. Czuliśmy się jak na torze kartingowym!

Camping: Mckee Memorial Reserve (6 NZD od osoby), prysznic w cenie

Dzień 12 – Nelson Honey – dojazd do campingu – 230 km

Dzień rozpoczynamy leniwie i dopiero w południe ruszamy w drogę. Przed nami trasa na zachodnie wybrzeże wyspy, a po drodze tylko jeden punkt do zatrzymania. W Nelson Honey dowiadujemy się, jak powstają miody manuka, kupujemy pyszne domowe lody i słoiczek miodu. Jeżeli to miejsce jest na Waszej trasie, to warto się tu zatrzymać!

Camping: The Pines Tavern (10 NZD od osoby), bez prysznica

Dzień 13 – Pororari River Track – Punakaiki – Hokitika Gorge – Hokitika Beach – 230 km

Rozpoczynamy drogę zachodnim wybrzeżem wyspy. Na naszej trasie jest kilka punktów, a najwięcej czasu spędzamy chyba w Punakaiki, patrząc na naleśnikowe skały i wyziewy fal wpadające w szczeliny. Docierając do Hokitika Gorge, spodziewaliśmy się abstrakcyjnie błękitnego koloru rzeki, a ujrzeliśmy matowy odcień szarości. W informacji turystycznej powiedziano nam, że z powodu ostatniej ulewy deszcz zebrał mnóstwo pyłu z gór i wszystko wleciało w rzekę. Jeżeli traficie tam w lepszych warunkach, będziecie zachwyceni!

Camping: Orange Sheep Campervan Park (17 NZD od osoby), prysznic w cenie

Dzień 14 – Trekking Alex Knob (15 km) – Franz Josef Glacier viewpoint – Lake Matheson – Minehaha Walk – 80 km

Ten dzień określiłabym jako jedno wielkie „wow”. Rozpoczęliśmy go trekkingiem na szczyt Alex Knob, skąd rozciągał się piękny widok na lodowiec Franz Josef. Widok na lodowiec na wysokości oczu gwarantuje świetną perspektywę na cały jęzor. Gdy zeszliśmy ze szlaku, poszliśmy na popularny tu (łatwo dostępny) punkt widokowy. Byłabym bardzo niepocieszona, gdybyśmy zobaczyli tylko taki widok na Franz Josef. Ze szczytu Alex Knob widok był o niebo lepszy. Dzień kończymy spektakularnym widokiem na zachodzące słońce nad jeziorem Matheson. Odbicie Góry Cooka to jeden z tych obrazów w podróży, który zostanie z nami na długo.

Camping: Fox Glacier Top 10 Holiday Park (20 NZD od osoby), prysznic w cenie

Dzień 15 – Fox Glacier Viewing Point – #ThatWanakaTree – Roys Peak (16 km) – 330 km

Po opuszczeniu campingu jedziemy na punkt widokowy na lodowiec Fox. Jeżeli szukacie dobrego widoku na lodowiec bez konieczności pokonania dużego wysiłku, to miejsce się Wam spodoba. Szybko wracamy do auta i ruszamy w trasę w kierunku jeziora Wanaka. Wpadamy do najbardziej Instagramowej miejscówki w całej Nowej Zelandii. Mowa o drzewku wolnostojącym w wodach jeziora Wanaka. Wraz z górzystym otoczeniem to miejsce wygląda bardzo atrakcyjnie. Ostatnim punktem dnia jest wyciskanie potów w trakcie wspinaczki na Roys Peak. Na sam szczyt dociera tylko Mateusz, ja pozostałam na punkcie widokowym 30 minut przed szczytem. Widoki, jakie się tu rozciągały to po prostu bajka! 

Camping: Bendigo (bezpłatny), bez prysznica

Dzień 16 – Queenstown – Crown Range Road – 200 km

Tego dnia w planach mamy tylko wizytę w Queenstown i zjedzenie burgera w polecanym Fergburger. Nocujemy na tym samym campingu, na którym nocowaliśmy dzień wcześniej. Z Queenstown wracamy krajobrazową trasą Crown Range Road. Jedyny widok, który zrobił na nas tu wrażenie rozciągał się z punktu widokowego tuż przy początku trasy (jadąc od Queenstown).

Camping: Camping: Bendigo (bezpłatny), bez prysznica

Dzień 17 – The Merino Shop – Hooker Valley Track (10 km) – 200 km

Kierujemy się do Parku Narodowego Mount Cook, a po drodze zatrzymujemy się w butikowym sklepie The Merino Shop. Tutaj można kupić odzież codziennego użytku z wełny merynosów. Ceny zdecydowanie nie są outletowe. Jeżeli szukacie prezentu dla kogoś, kto lubi dziergać, paczuszka z wełną i sprzętem do samodzielnego szycia będzie strzałem w dziesiątkę. Docieramy do campingu, spod którego rozpoczynają się szlaki. Ruszamy na krótką 2-godzinną spacerową trasę Hooker Valley Track.

Camping: White Horse Hill (15 NZD od osoby), bez prysznica (prysznic za 2 NZD obok budynku DOC w miasteczku, zimna woda za darmo)

Dzień 18 – Mueller Hut (10 km)

Ten dzień spędzamy na wymagającym szlaku. Celem jest dotarcie do chatki Mueller Hut, z której nocami rozciąga się piękny widok na rozgwieżdżone niebo. My nie nocowaliśmy w tym domku, ale jeżeli planujecie, w sezonie koniecznie zróbcie wcześniej rezerwację. Szlak dostarcza pięknych widoków, ale trzeba wykonać spory wysiłek, żeby go przejść.

Camping: Lake Poaka Campsite (bezpłatny), bez prysznica

Dzień 19 – Jezioro Tekapo – Jezioro Alexandrina – Peninsula Walkway – 320 km

Camping poprzedniej nocy znajdował się na północy jeziora Pukaki. Żeby się tam dostać przejechaliśmy kilkadziesiąt kilometrów jego zachodnim wybrzeżem. Trasa ta jest przepiękna. A to nie koniec atrakcji. Trasa między jeziorem Pukaki i Tekapo jest po prostu zjawiskowa. Nie wiem, jak dałam radę się skupić na jeździe, gdy takie widoki miałam dookoła! Przy jeziorze Tekapo zrobiliśmy krótki spacer i kierowaliśmy się w stronę Arthur’s Pass na camping.

Camping: Porters Alpine Lodge (25 NZD za auto), bez prysznica

Dzień 20 – Avalanche Peak (8 km) – Castle Hill – 160 km

Nową Zelandię pożegnaliśmy najtrudniejszym trekkingiem w całym 3-tygodniowym wyjeździe. Nie planowaliśmy robić Avalanche Peak wcześniej, ale usłyszeliśmy od napotkanej po drodze Włoszki, że jest przepiękny, ale jednocześnie bardzo trudny. Niemalże cała droga to wspinaczka. Na długości 3.5 km jest do pokonania ponad 1 km przewyższenia. Podjęliśmy wyzwanie i zostaliśmy nagrodzeni panoramicznymi widokami na Alpy Południowe.

Camping: Whitecliffs Domain (bezpłatny), bez prysznica

Dzień 21 – Lotnisko w Christchurch

Tego dnia doprowadzamy nasze auto do porządku, bo taki zapis mamy w umowie z naszą wypożyczalnią Spaceships. Oddajemy samochód i zostajemy podrzuceni przez pracownika na lotnisko. Tak kończy się nasza przygoda w tym pięknym kraju. Ruszamy do Australii!

Jeśli podobał Wam się ten artykuł i chcielibyście dać wyraz docenienia naszej pracy, prosimy o udostępnienie i polubienie naszego profilu w mediach społecznościowych!

Powiązane

Aplikacje przydatne w podróży

Bagaż w długiej podróży

Nowa Zelandia – koszty podróży

1 komentarz

janusz 18 maja 2023 - 08:53

sprzedaz auta w n. zeelandii – moze nie byc slodko:

konczylem wakacje w n.z w marcu, czyli ichniej jesieni, w christchurch. oczywiscie chcialem sprzedac auto, kupione tanio i raczej parchate. kupione z zalozeniem, ze oddam je na zlom. za zlomy placa roznie, ale max. okolo 300 nzd, w duzych miastach. na dlugo przed momentem pozbycia sie auta szukalem wszelkich mozliwych sposobow sprzedazy. i klientow. miejscowi sa kompletnie dolujacy, na ogloszenie – auto na sprzedaz – zawsze odpowiadaja pytaniem czy auto jest wciaz na sprzedaz, a po odpowiedzi potwierdzajacej milkna. wszyscy. takie zboczenie narodowe. jedna niemka w swoim ogloszeniu napisala: tak, auto jest na sprzedaz, tak, auto jest na sprzedaz. na pewno wciaz dostawala pytanie, czy auto jest na sprzedaz. w miedzyczasie sprzedalem kola, na ktorych byly dobre opony, zamieniajac sie na lyse. probowalem sprzedac akumulator, jako ze mialem drugi, slaby, ktory juz nie chcial krecic po nocy z przymrozkami. ten slaby wystarczyl, zeby dojechac na zlom. zapomnialem, ze mam dobry bagaznik dachowy, i ze moge go sprzedac – do dzis sie pukam w glowe. tak wiec sprzedawalem co sie dalo po kawalku. oczywiscie przy okazji sprzedazy wszelkiego sprzetu kampingowego i wszystkiego, co bylo sprzedajne. a w n.z., krolestwie shit,u, wszystko jest. w christchurch pojechalem na auto gielde dla backpackersow. po lecie, czyli na koniec sezonu, bylo tam kilkanascie vanow, wartych miedzy 6 a 15 tys. nzd. i nic innego. I ZERO KUPUJACYCH!!! zero. mniemniaszki, co to wylozyli taka kase na swoje autka, plakali, ze latwiej sprzedac auto na antarktydzie. a czego sie spodziewali kupujac auto? naiwne dzieci? nawet nie bylo tam sępow i naciagaczy, placacych po 500 dolarow za auto. jest ich w tym kraju mnostwo, mnie tez podchodzili z tak kosmicznymi propozycjami, ze ja bym nigdy takiego oszustwa nie wymyslil. np. : zostaw mi auto i upowaznij do sprzedazy, a jak go sprzedam, to ci wysle kase gdziekolwiek w swiecie. i kilka innych, co juz nawet wole nie pamietac.
konczac wakacje, chcialoby sie pozbyc auta w przeddzien wylotu. a to jest nieosiagalne, jesli chce sie sprzedac. jak sie sprzeda wczesniej, to trzeba , przez nie wiadomo ile dni, spac w hostelu. ( w ch.ch. noc w hostelu dochodzila do 100 nzd., w izbie zbiorczej troche taniej) wiec sie trzeba kisic w miescie, nie wiadomo po co, w syfie, tracic czas i pieniadze. bez sensu. a jak sie nie sprzeda? porzucic na parkingu przed lotniskiem? niektorzy to proponowali. ale 15 tys. nzd szlag trafia. tez bez sensu.
dalem za swojego parszka 850 dollar, troche w nim musialem dlubac, przywiozlem sobie podstawowe narzedzia. musialem zmienic opony, bo zdarlem na szutrach do drutow. oczywiscie ze zlomu. tak ze dolozylem pare stow na rozne czesci. na zlom oddalem go za 300, za kola wzialem 150. spalem w nim do ostatniej chwili, ze zlomu pojechalem prosto na lotnisko. ogolnie, nie wydalem na spanie ani jednego centa przez kilka miesiecy. oczywiscie wydalem na benzyne, bo zeby znalezc miejsce na noc, czasem trzeba bylo duuuuzo sie najezdzic.
a adolfki z gieldy dla backpackers? nie mam pojecia, ale ich zalamane miny i wyparowana buta byly slodkie. tudziez ich glupota, bezdenny brak wyobrazni. das ist keine deutschland, madchen. angielski swiat nie dziala po niemiecku, a autka do oszustow po 5 stów! albo zostawione przed lotniskiem….

Dodaj komentarz