Założeniem naszej podróży dookoła świata miała być spontaniczność, którą już w pierwszym miesiącu zagwarantowała nam Ambasada USA w Reykjaviku. W tym artykule opowiem o odrzuceniu mojej wizy do USA oraz o tym, jak zmieniliśmy nasz pierwotny plan. Podczas 2-3 tygodniowych urlopów nie mogliśmy sobie pozwolić na odstępstwa od trasy, bo goniły nas loty, zarezerwowane przejazdy autobusowe, hostele, czy napięty grafik punktów turystycznych. Tym razem dajemy ponieść się podróży!
Podróż dookoła świata – wizowe problemy
Nasza podróż rozpoczęła się dla nas mocnym kopniakiem w tyłek. Nie spodziewaliśmy się, że już na jej początku będziemy wystawieni na próbę. W ostatnim tygodniu przed wylotem z Polski zaplanowaliśmy trasę zwiedzania USA, które miało być naszym drugim punktem na mapie podróży poślubnej. Wykupiliśmy wszystkie loty wewnątrz kraju, ponieważ zdecydowaliśmy się oprócz wschodniego wybrzeża zwiedzić również Californię, część Utah, Arizony i Nevady, zapewniając sobie w ten sposób pigułkę USA w zaplanowany tam miesiąc pobytu. Uznaliśmy, że USA jest zbyt kosztowne, aby bez planu z dnia na dzień improwizować.
Rejestracja wniosku o wizę do USA w ESTA
W tym ostatnim tygodniu przed rozpoczęciem podróży zarejestrowaliśmy dla mnie (tj. Oli) wniosek wizowy w systemie ESTA. Jako, że oprócz polskiego obywatelstwa posiadam również niemieckie, mogę ubiegać się o wizę do USA bez konieczności standardowego procesu związanego z wizytą w ambasadzie. Dla obywateli Niemiec wystarczające jest złożenie wniosku w systemie bezwizowym do 72h przed lotem. Tak też zrobiliśmy. Zdziwieni jednak faktem, że po kilku dniach nadal nie dostałam maila z potwierdzeniem, zaczęliśmy dochodzić, czym jest to spowodowane.
*od 11.11.2019 roku podróż do USA dla Polaków również jest możliwa w systemie bezwizowym
Problemy z wnioskiem o wizę do USA w systemie ESTA
Logując się do konta w systemie ESTA informacja, która ukazała się naszym oczom, brzmiała następująco: „Your travel is not authorized”. Bez podania wyjaśnienia i przyczyny takiej decyzji. Obdzwoniliśmy ambasady Niemiec i Stanów w Polsce, prosząc o wyjaśnienie. Nikt jednak nie był w stanie nam pomóc, tłumacząc, że ESTA jest osobnym organem poza działaniami ambasady. Do obsługi telefonicznej ESTA nie zdołaliśmy się dodzwonić. Szukając w Internecie informacji, wyczytaliśmy, że wniosek wizowy został po prostu odrzucony. Wśród podanych możliwych przyczyn odrzucenia była jedna, która zwróciła naszą uwagę. Na jedno z pytań w formularzu odpowiedzieliśmy pozytywnie, a dotyczyło ono wizyty w Iraku, Syrii, Iranie, Sudanie, Libii, Somalii lub Jemenie po marcu 2011. W marcu 2018 roku przez tydzień zwiedzaliśmy Iran. Przez tę pozytywną odpowiedź mój wniosek wizowy został odrzucony, a właściwym postępowaniem w tej sytuacji jest udanie się na spotkanie w ambasadzie w celu uzyskania wizy w ramach standardowego procesu.
Wiza do USA – spotkanie w ambasadzie
Umówiliśmy mnie zatem na spotkanie w ambasadzie USA w Reykjaviku, już na polski paszport, niestety najbliższy termin przypadał dopiero za półtorej tygodnia. Zgodnie z zarezerwowanym lotem do Chicago pół tygodnia wcześniej powinniśmy opuścić Islandię. Dzwoniliśmy więc z prośbą o przyspieszenie terminu spotkania w ambasadzie w Reykjaviku. Przecież wiza do USA dla mnie miała być formalnością, a wizyta w Iranie nie oznacza, że jestem terrorystką. Zrozpaczona nie mogłam zrozumieć, czemu nasz czysto turystyczny pobyt na perskiej ziemi przekreśla mój uproszczony proces ubiegania się o wizę.
Próbowaliśmy przyspieszyć termin, wysyłając maila do ambasady zgodnie z jej zaleceniami. Po pierwszym mailu, wysłaliśmy kolejnego, wyjaśniając naszą sytuację i błagając o przyspieszenie terminu ze względu na zarezerwowane loty. Niestety nic nie dało się zrobić. Termin, choć zbyt dla nas odległy, zostać musiał. Rozglądaliśmy się, jak wygląda sytuacja w Norwegii, Kanadzie, czy Anglii – może warto byłoby zmienić kraj i tam starać się o wizę do Stanów? W każdym ze wspomnianych miejsc wyglądało to jednak gorzej, bo albo terminy spotkań były odległe, albo oczekiwanie na odbiór wizy znacznie dłuższe. W Reykjaviku, jeśli wiza zostanie przyznana podczas spotkania z konsulem, kilka dni później jest już gotowa do odebrania. Wspólnie uznaliśmy, że musi zostać tak, jak jest.
Aby nie stracić całości kwoty za lot, zmieniliśmy datę lotu do Chicago o półtorej tygodnia. Nasz pobyt na Islandii wydłużył się znacznie od planowanego wcześniej tygodnia. To akurat nie stanowiło problemu, bo Islandia przewidywała dla nas jeszcze wiele atrakcji. Bolała nas inna kwestia, mianowicie utrata pieniędzy z powodu zmiany lotów, ponieważ prócz tego głównego musieliśmy anulować lot Chicago-Salt Lake City. W tym momencie utraciliśmy ok. 1.500 zł. Starając się nie zadręczać tą sprawą, cieszyliśmy się pobytem na Islandii, aż do dnia, w którym miałam spotkanie w ambasadzie.
Ambasada USA w Reykjaviku
Czekając na swoją kolej do rozmowy z panią konsul, byłam świadkiem, jak dwóm z czterech osób przede mną odmówiono przyznania wizy do USA. Ogarnął mnie stres. Nie spodziewałam się, że mogę wyjść tego dnia z inną informacją niż ta, że za kilka dni mam się stawić po odbiór swojej wizy. Dziewczyna przede mną opowiadała, że prowadzi bloga o podróżach, przygotowuje również filmy z wyjazdów i marzy, aby zobaczyć i opisać swój pobyt w USA. Skoro jej wniosek został odrzucony, pomyślałam, że nawet nie wspomnę o swoim pomyśle blogowania, bo jak widać, wcale nie pomaga.
W trakcie swojej rozmowy opowiedziałam o naszej podróży poślubnej i o tym, jakie kraje mamy w planach zwiedzić. Pani dopytała o państwa, które do tej pory odwiedziłam i skupiła się na Iranie. Dopytała również o stanowisko pracy i czas, przez jaki byłam zatrudniona. Po tym prosiła, żebym zaczekała, a kilka chwil później odprawiła mnie z kartką, na której była informacja o powodzie odrzucenia wniosku.
Jako, że według ambasady USA w Reykjaviku nie posiadam silnych powiązań poza Stanami Zjednoczonymi, istnieje zbyt duże ryzyko mojej emigracji tam. Czy to się dzieje naprawdę?! Temat, który był jednym z pewników w trakcie przygotowań do wyjazdu, okazał się stanowić problem? Nie mogłam uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło.
Konsekwencje sytuacji
Kiedy minął czas rozpaczy, musieliśmy wziąć się w garść i anulować te loty, na których mamy szansę uzyskać zwrot części poniesionych kosztów. W locie do Chicago dokonaliśmy kolejnej zmiany, tym razem zmiany destynacji na Montreal. Zarezerwowane samochody można było anulować bez poniesienia kosztów. Niestety całość tej sytuacji kosztowała nas grube tysiące. Utraciliśmy ok. 6.000 zł, które ciężko oszczędzaliśmy. To właściwie miesiąc życia w Azji Południowo-Wschodniej dla naszej dwójki. Nie było mi tak żal tego, że w tej podróży nie zwiedzimy USA, jak tego, ile oszczędności straciliśmy.
Wiza do USA – zasady
Teraz, kiedy ochłonęliśmy po tej sprawie, mogę spojrzeć na nią bez emocji i podsumować. Ku przestrodze dla innych wynieśliśmy z tej niezwykle kosztownej lekcji kilka wniosków.
Udział w programie Wiza Waiver Program dla obywateli wyszczególnionych tam państw nie jest czystą formalnością, tak jak sądziliśmy wcześniej. Jeśli na jedno z pytań w formularzu zostanie udzielona pozytywna odpowiedź, wniosek zostaje odrzucony i wówczas należy ubiegać się o wizę w sposób standardowy.
Nie można ubiegać się o wizę do Stanów Zjednoczonych poza swoim krajem zamieszkania (informacja z konsulatu USA w Krakowie), tzn. nasze rozważania o ponowne staranie się o wizę do USA w kolejnym miejscu pobytu podczas podróży będzie zakończone niepowodzeniem. Dlaczego więc taka informacja nie jest podana oficjalnie na stronach ambasad USA w danym kraju? Stąd wynika, że moja wizyta w Reykjaviku od początku była spisana na straty. Jednak opłata wizowa w kwocie 160 USD została pobrana.
Znamy osoby, które w trakcie podróży otrzymały wizę do USA. Słowa pani konsul z Krakowa nie są zatem regułą. Niejednokrotnie odstępstwa są tłumaczone czynnikiem ludzkim. Jeśli traficie na przyjemnego konsula, który nie chce Wam robić problemów, wszystko będzie ok. Ja miałam pecha.
Mateusz pocieszał mnie, mówiąc: „Stało się. Trudno. Pamiętaj, że to tylko pieniądze.” To fakt, choć wiele straciliśmy, to nie koniec świata. Utrata zdrowia byłaby poważnym problemem. My utraciliśmy co najwyżej pewien czas naszej podróży. Ta sytuacja wymagała również dużej elastyczności. Cóż to była za spontaniczność, gdy usiedliśmy przed komputerem, planując, gdzie polecimy za kilka dni.
Nasze błędy
Moglibyśmy również wyrzucać sobie wiele spraw. Na przykład to, że nie zapoznaliśmy się wcześniej z całym procesem składania wniosku w systemie ESTA. Może wyczytalibyśmy zadawane tam pytania i w porę ubiegali się o wizę w standardowym trybie w Polsce? Odsetek odrzucanych wiz do USA dla Polaków jest znikomy. Moglibyśmy gdybać i zarzucać sobie różne rzeczy, ale po co? To niczego nie zmieni, sytuacja się nie poprawi. Zamiast do USA lecimy do Kanady i wierzę w to, że będziemy zachwyceni spędzonym tam czasem, a kolejne miesiące będą dla nas łaskawsze!
Podróż dookoła świata – plan naszej trasy
Poniżej szkic naszej trasy powstały wskutek planowania palcem po mapie miejsc, które chcielibyśmy zwiedzić. Miejsca te mogą ulec zmianie, jeśli np. dotarcie do danego państwa byłoby zbyt kosztowne. Jeżeli zechcemy odwiedzić inny, nieplanowany dotąd kierunek, nasz dotychczasowy plan również się zmieni.
5-ego października lecimy z Toronto do Limy w Peru i od tego miejsca zaczniemy przygodę w Ameryce Południowej. Po wizycie w Peru będziemy chcieli udać się do Chile, a następnie do Argentyny. W tych krajach planujemy odbyć treking po magicznej Patagonii. Z Argentyny chcielibyśmy dostać się do Meksyku, a stamtąd najprawdopodobniej do Chin. Przelot na Jamajkę, czyli naszej pierwotnej destynacji jest niemożliwy do zrealizowania bez tranzytu w Stanach Zjednoczonych. W nowym roku chcielibyśmy zwiedzić Australię i Nową Zelandię. Marzymy o tym, żeby dostać się do Polinezji Francuskiej i zwiedzić trochę Oceanii. Ostatnie miesiące podróży chcielibyśmy spędzić w Azji, zwiedzając Papuę i Nową Gwineę oraz Filipiny, a Tajlandia byłaby dobrym miejscem na jej zakończenie.
W jaki sposób stworzyliśmy szkic podróży?
Takie destynacje wymarzyliśmy sobie na naszej mapie zdrapce. Planując trasę, każdy zaznaczył na kartach w skali od 1-10 państwa, które chce zwiedzić. Każdemu państwu przypisaliśmy wartość. Wartość 1 oznaczała najmniej istotne dla nas miejsce, a 10 to, o którym marzymy najbardziej. Jako, że ta podróż nie jest zaplanowana od początku do końca, destynacje mogą się zmieniać, a my musimy być na to przygotowani. Im więcej o tym myślę, tym bardziej jestem pewna, że przez ten czas wypracujemy u siebie duże pokłady spontaniczności, elastyczności i zorganizowania. A już na pewno czas ten będzie naszą największą w życiu przygodą!
O tym, ile kosztowała roczna podróż dookoła świata przeczytasz w poście Ile kosztuje podróż dookoła świata.
PS. Kiedy już zaakceptowaliśmy powstałe problemy i oswoiliśmy się z nową sytuacją, nabraliśmy wobec niej więcej humoru. Poniżej zdjęcie na najbardziej wysuniętym miejscu Europy (poza Azorami), tj. na klifie Látrabjarg w Islandii, gdzie z żalem wyciągam się w stronę USA za straconymi marzeniami!
Ameryko, Ameryko! Nie będzie nam dane zobaczyć Cię w tej podróży!
6 komentarzy
Spontaniczność? No chyba nie bardzo.
Nieplanowanie każdego dnia z wyprzedzeniem jest przejawem spontaniczności. Niewykupienie biletów na całość naszej trasy to przejaw spontaniczności. Brak daty powrotu to przejaw spontaniczności! Oj, Jasiu, Jasiu 😀
Trzymam kciuki za podróż i spełnianie marzeń! Pomysł i cele rewelacyjne. Będę śledzić z zaciekawieniem Wasz blog. Mam nadzieję, że kiedyś uda Wam się też odwiedzić wymarzone Stany. 🙂
Dzięki, Martynka!! Bardzo nam miło. Również dzięki Twojemu poleceniu skorzystaliśmy z noclegu w Toronto u Satya, wspaniały człowiek! Jesteśmy Ci wdzięczni <3
[…] Plan podróży […]
Jesteście cudni!